- Lekceważąc głowę państwa pluję w lustro, pluję w siebie - stwierdził w TVN24 Władysław Bartoszewski. Profesor dodał, iż ma nadzieję, że wojna polsko-polska jest "chwilowa i przejściowa".
Bartoszewski był pytany m.in. o wojnę polsko-polską. Profesor wyraził nadzieję, że będzie ona "chwilowa i przejściowa". - Może to opiera się o moją filozofię, bo ja jako obywatel, kiedy w 1990 roku były wybory prezydenckie i wybrano prezydentem Lecha Wałęsę, przy udziale dwóch młodych i stosunkowo mało znanych polityków Jarosława i Lecha Kaczyńskiego, byłem zwolennikiem Tadeusza Mazowieckiego. Ale w drugiej turze wobec zagrożenia i nieoczekiwanym wyjściu na drugie miejsce Stanisława Tymińskiego, człowieka znikąd o nieznanym życiorysie, oczywiście głosowałem na Lecha Wałęsę - stwierdził profesor.
Bartoszewski powiedział również, że obrażanie głowy państwa jest "pluciem w lustro" - Opluwam Polskę i Polaków, w tym Polaka mojego pokolenia. Pluję w lustro - ja używam tego określenia podając motywy: ja byłem przeciw przy obu prezydentach, kiedy byli wybierani. To nie znaczy, że nie byłem lojalny przy nowym porządku konstytucyjnym po 1997 roku, kiedy zostałem ministrem spraw zagranicznych w gabinecie Jerzego Buzka. Respektowałem w pełni prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - zakończył Bartoszewski.
- Były demonstracje przeciwko Lechowi Wałęsie, spalenie kukły prezydenta - powiedział Bartoszewski i dodał: - Byłem dogłębnie obrażony. Byłem ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w kraju trzecim. I miałem reprezentować prezydenta, rząd, parlament, państwo i wszystkich Polaków, bo tak rozumiem obowiązki ambasadora. I musiałem cudzoziemcom tłumaczyć, co się dzieje w Warszawie, że Polacy palą kukłę prezydenta.
Bartoszewski zaznaczył, że później "był przy następnym prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim, na którego nie głosował, bo popierał Lecha Wałęsę". - Na znak mojego sprzeciwu, odszedłem z rządu. Nie chciałem być w rządzie, który według ówczesnego porządku konstytucyjnego dawał szczególną podległość ministra spraw zagranicznych (którym był Bartoszewski - przyp. red.) prezydentowi. Prezydent-elekt zapytał mnie, dlaczego to robię. Powiedziałem: "bo nie chcę panu podlegać". Powiedziałem szczerze, co nie znaczy, że z chwilą kiedy został zaprzysiężony, kiedykolwiek go obraziłem publicznie lub prywatnie, kiedykolwiek wystąpiłem przeciwko głowie państwa szyderstwem albo zlekceważeniem - mówił profesor.Bartoszewski powiedział również, że obrażanie głowy państwa jest "pluciem w lustro" - Opluwam Polskę i Polaków, w tym Polaka mojego pokolenia. Pluję w lustro - ja używam tego określenia podając motywy: ja byłem przeciw przy obu prezydentach, kiedy byli wybierani. To nie znaczy, że nie byłem lojalny przy nowym porządku konstytucyjnym po 1997 roku, kiedy zostałem ministrem spraw zagranicznych w gabinecie Jerzego Buzka. Respektowałem w pełni prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - zakończył Bartoszewski.
tvn24, ps