Jak dodał, na podstawie swojego doświadczenia ministerialnego wie, że "w każdym resorcie są ludzie, którym trzeba dać wysokie podwyżki, bo są naprawdę dobrzy a jak się to już zrobi, to z wielu innych leni można zrezygnować". - Dziś mamy taką sytuację, że gdy po poprzedniej partii został jakiś urzędnik, to on będzie wszystko robił, żeby sypać piasek w tryby nowej ekipie. Nie wszyscy tak robią, ale wielu. W związku z tym mamy w poszczególnych resortach takie grupki lobbystyczne - powiedział Żelichowski.
W jego ocenie Komorowski poprzez swoją decyzję chciał pokazać, że urząd, który sprawuje, jest niezależny od PO i rządu. - Dobrze, że zrobił to przy takiej w sumie błahej sprawie niż gdyby miał to zrobić wobec ustawy bardzo istotnej dla rządu - zaznaczył. Jak dodał, "prezydent nie musi iść tą drogą, którą idzie rząd". - Dobrze, że przy rządzie pracują pewne grupy ekspertów, a przy prezydencie inne. W ramach ścierania się poglądów można wybrać najlepsze rozwiązanie. Jednomyślność jest często zgubna - ocenił.
Prezydent Bronisław Komorowski skierował w piątek do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych, która zakłada zwolnienie 10 proc. pracowników w latach 2011-13. Jest to pierwsza ustawa przygotowana przez rząd Donalda Tuska, której Komorowski nie podpisał. Ustawa dopuszczając do "zmniejszania zatrudnienia poprzez arbitralne rozwiązywanie stosunków pracy z pracownikami zatrudnionymi na podstawie mianowania" może naruszać zasadę państwa prawnego, a w szczególności zasadę bezpieczeństwa prawnego i wywodzoną z niej zasadę ochrony praw nabytych - tak m.in. Kancelaria Prezydenta motywuje skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego.
pap, ps