Nasz Gross problem

Nasz Gross problem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Lis (fot. WhiteSmoke Studio) 
Nawet oczywiste defekty nowej książki Jana Tomasza Grossa nie mogą być dla nas, Polaków, alibi umożliwiającym ucieczkę od bardzo bolesnych odpowiedzi na bardzo trudne pytania.
Najpierw to zdjęcie z Treblinki, chłopi i chłopki stojący nad kośćmi i czaszkami pomordowanych Żydów. A w ostatnim akapicie książki pytanie Grossa, czy czasem nie jest to zdjęcie z naszego albumu rodzinnego. I pewnie tak jak większość mam ten odruch dezawuujący samą sugestię – mnie na tym zdjęciu nie ma, nikogo z mojej rodziny też, co mam wspólnego z tamtą sytuacją, z tamtymi ludźmi, tymi żyjącymi i tymi pomordowanymi, prawda, że nic? Więc to żadna rodzinna fotografia, jasne? Niezupełnie. Poza wszystkim, jak podpowiada przyśpiewka, „wszyscy Polacy to jedna rodzina, starsi i młodsi…".

Czy dziesiątki, a może setki tysięcy Polaków odpowiadają za śmierć dziesiątków, a może ponad stu tysięcy Żydów? Czy dziesiątki, a może setki tysięcy Polaków w haniebny sposób żerowały na majątku mordowanych i pomordowanych Żydów? Czy obok tysięcy Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata mieliśmy w Polsce armię morderców, kanalii i hien, absolutnie niesprawiedliwych wśród narodu polskiego? To są pytania, które musimy sobie zadać nie tylko po przeczytaniu książki Jana Grossa. To pytania, które trzeba będzie sobie zadać za chwilę, gdy ukażą się kolejne ważne książki, Barbary Engelking i Jana Grabowskiego. A w ich przypadku ochroniarze naszego czystego sumienia nie będą mogli się uciec do wyrazów oburzenia z powodu błędów merytorycznych i niebezpiecznych Grossowych uogólnień. „Hieny są wszędzie, ale w czasie wojny Polacy zdali egzamin" – kwituje sprawę doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Panie profesorze, od historyka i doradcy prezydenta oczekiwałbym jednak bardziej wyrafinowanej analizy natury ludzkiej i historii. Bo to, że jako wspólnota Polacy zdali egzamin, nie oznacza, że masowo kluczowego egzaminu nie oblewano. To, że „hieny są wszędzie", bagatelizuje problem masowego wysypu koszmarnych hien.

Czystość naszego sumienia nie może być prostym skutkiem nieużywania go. Siostrą dobrego samopoczucia narodu nie może być amnezja. Siostrą dumy nie może być hipokryzja. Na ołtarzu niepokalanego patriotyzmu nie można składać sztucznie wybielanych czarnych kart naszej historii. Ja rozumiem, Polska, Chrystus Narodów, nie może być krajem, w którym roiło się od szmalcowników, kanalii i szumowin, ale co poradzić, że w prawdziwej Polsce było ich tak wielu. Jeśli domagamy się, a zwykle, jak w wypadku Katynia, słusznie domagamy się, by inni przyznali się do swych win, nie możemy ignorować win własnych. Kulawy jest to bowiem patriotyzm, który jest gotowy do odczuwania dumy, ale jest chronicznie niezdolny do odczuwania wstydu. Czas po prostu wydorośleć, odrzucić logikę Kalego i przyzwyczaić się do myśli, że nie zawsze byliśmy ofiarami.

Odpowiedzialność zbiorowa? Broń Boże. Odpowiedzialność za morderstwa, plądrowanie, sprzedawanie na śmierć znanych i nieznanych sobie Żydów ponoszą ci, którzy w tej hańbie uczestniczyli. Oni oraz ci, którzy mając do tego tytuł, nigdy tego nie potępili. Ale na nas wszystkich ciąży odpowiedzialność, by z przeszłością się zmierzyć do końca, do bólu, by nie zamykać oczu na to, na co, powiedzmy szczerze, chciałoby się je zamknąć. I proszę, nie uciekajmy do tej infantylnej logiki typu „a Żydzi byli w UB". Żydzi też byli w UB. I co z tego? Istnieje pewnie historyczny łańcuch łączący zbrodnie i występki w związki przyczynowo-skutkowe. Ale w sensie moralnym taki łańcuch nie ma prawa istnieć. Żadne zło nie jest uzasadnieniem dla innego zła, żadna zbrodnia nie jest alibi dla innej zbrodni. Proszę też, byśmy nie ułatwiali sobie zadania w stylu „to kampania amerykańskich Żydów, którzy mają wyrzuty sumienia, bo nic nie zrobili dla swych współbraci". Zostawmy amerykańskim Żydom ich wyrzuty sumienia, zajmijmy się swoimi. Pamiętajmy też, że owszem, jest na Manhattanie wiele antypolonizmu, ale z pewnością nie mniej niż antysemityzmu nad Wisłą, bo wylewa się on szerokimi strumieniami (i to, niestety, w tzw.mainstreamie) choćby z niejednego internetowego forum. Nie pozwólmy, by nasze myślenie o przeszłości i teraźniejszości było zakładnikiem głupich antysemickich stereotypów i obronnej reakcji na głupi antypolonizm. Przypominajmy Amerykanom o Karskim, Bartoszewskim i naszych sprawiedliwych, sami pamiętajmy zaś o amerykańskich Żydach, senatorze Liebermanie i senatorze Rothu, o Madeleine Albright, Richardzie Holbrooke’u i Danielu Friedzie, wielkich przyjaciołach Polski i wielkich adwokatach naszego członkostwa w NATO. Ale przede wszystkim spójrzmy w przeszłość, w lustro i w siebie.

Czy tamto zdjęcie jest naszym zdjęciem rodzinnym? Nie jest. Ale jest zdjęciem z naszego narodowego albumu. Jest w nim cała masa innych zdjęć, ale są i takie. Nic na to nie poradzimy.