Dowgielewicz zapewnił też, że jesienne wybory parlamentarne w Polsce nie zakłócą polskiego przewodnictwa w UE, przypadającego na drugą połowę roku. - Scenariusz z wyborami przed prezydencją byłby znacznie gorszy, bo wiosna tego roku ma zasadnicze znaczenie dla przygotowań do prezydencji. Ministrowie muszą być aktywni na europejskim froncie, a nie zajmować się kampanią czy tworzeniem nowego rządu - wyjaśnił. Dodał, że w drugiej połowie roku, kiedy przewidziane są wybory "wszystko związane z prezydencją będzie już przygotowane".
EUobserver zauważa, że nawet gdyby wybory wygrało opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość, "to jest mało prawdopodobne", by lider tej partii Jarosław Kaczyński pojawił się na jakimś szczycie Unii Europejskiej jeszcze w 2011 roku. - Prezydencja została ustanowiona w taki sposób, aby umożliwić staremu rządowi kontynuowanie prac z nią związanych do późnego grudnia, do ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego, bez względu na to co się stanie - podkreślił Dowgielewicz. Minister zapewnił też, że Polska będzie czerpać z doświadczeń państw, które sprawowały prezydencję w UE już po wejściu w życie w grudniu 2009 roku Traktatu z Lizbony, a polscy przywódcy będą starać się pracować w harmonii z powołanymi przez ten traktat nowymi przywódcami unijnych instytucji, czyli przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem.
EUobserver podkreśla jednocześnie, że "minister powiedział, iż polska prezydencja nie będzie niewidoczna", w "odróżnieniu od modelu belgijskiego". - Premier Tusk będzie zawsze widoczny, bo jest liderem dość dużego kraju. On nie musi konkurować z kimkolwiek o światła reflektorów - powiedział Dowgielewicz. - To nie tak, że chcemy być niewidoczni. Ale my nie chcemy żadnych rywalizacji ani wojen o wpływy z instytucjami UE - dodał.
PAP