Przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski poinformował z kolei, że jego ugrupowanie założyło, że każda osoba na liście Stronnictwa musi zdobyć co najmniej tysiąc głosów. - To jest taka norma, którą przyjęliśmy. Na naszych listach znajdą się więc posłowie, radni wojewódzcy, burmistrzowie i ci wszyscy, którzy są w stanie udowodnić, że potrafią te tysiąc głosów zdobyć - dodał.
Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek zwraca uwagę, że samorządowcy, którzy zdobyli niedawno mandaty mają duży potencjał wyborczy, a wyborcy "jeszcze o nich nie zapomnieli". Polityk przyznaje, że taktyka wystawiania samorządowców to też efekt tego, że PSL nie będzie miało dostatecznych środków na kampanię wyborczą. Niedawno (przy sprzeciwie stronnictwa) Sejm przyjął ustawę ograniczającą subwencję dla partii o 50 proc. Kłopoty finansowe ludowców pogłębia fakt, że partia mocno się zadłużyła na wybory samorządowe, a ponadto musi zapłacić 18-milionową karę za źle rozliczoną kampanię z 2001 r. Żelichowski powiedział, że partia zamierza wydać na kampanię parlamentarną ok. 9 mln zł i całość tej sumy ma pochodzić z wpłat, głównie od kandydatów. - W wyborach do sejmików kandydaci wpłacili 7 mln zł. Liczę, że w wyborach parlamentarnych kandydaci wpłacą ok. 9 mln i to będzie ta kwota, za którą przeprowadzimy wybory - stwierdził.
Kampanię PSL ma poprowadzić duet sprawdzony w wyborach samorządowych, w których ludowcy uzyskali zaskakująco dobry wynik: Eugeniusz Grzeszczak (szef sztabu) i Józef Szczepańczyk (zastępca). Listy Stronnictwa mają być gotowe do marca. - Trzeba się sprężać i przygotowywać listy najszybciej, jak to możliwe, bowiem mogą być różne koleje losu, biorąc pod uwagę te turbulencje, które się ostatnio pojawiają - mówił Pawlak dziennikarzom w Sejmie.
pap, ps