Po uzyskaniu zgody birmańskiego rządu technicy założyli w domu nad jeziorem w Rangunie bezprzewodową sieć. W Birmie, rządzonej przez wojskowych od 1962 roku, na korzystanie z internetu w domu obywatele muszą dostać pozwolenie władz.
W kraju kwitnie czarny rynek, na którym mieszkańcy mogą uzyskać dostęp do internetu korzystając z fałszywych nazwisk. Jednak Suu Kyi złożyła prośbę pod swym prawdziwym nazwiskiem - powiedział szef ochrony Win Htein, dodając, że opozycjonistka nie korzystała jeszcze z sieci, gdyż "niezbyt dobrze się czuje".
Wniosek o założenie internetu w domu Suu Kyi złożyła w prywatnej firmie wkrótce po odzyskaniu wolności 13 listopada 2010 roku. Wniosek ten został jednak przekazany firmie państwowej. Według asystenta opozycjonistki, z którym rozmawiała stacja BBC, dysydentka nie używała internetu, gdyż sygnał jest zbyt słaby.
Suu Kyi spędziła 15 z ostatnich 21 lat w areszcie domowym. W ciągu tego czasu żyła bez dostępu do internetu i telefonu, mając bardzo ograniczone kontakty ze światem zewnętrznym. Tuż po uwolnieniu noblistka zapowiedziała, że chciałaby korzystać z Twittera, by kontaktować się z młodymi Birmańczykami.
Według Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU), będącego wyspecjalizowaną agendą ONZ, z internetu korzysta jedynie jeden na 455 Birmańczyków. Organizacja Reporterzy Bez Granic uznaje birmańskie prawo dotyczące korzystania z sieci za jedno z najbardziej represyjnych na świecie.
Przed pierwszymi od 20 lat wyborami parlamentarnymi, które odbyły się 7 listopada 2010 roku, władze były oskarżane o spowalnianie połączeń internetowych.birmańska działaczkapap, ps