"Perspektywa życzliwego przyjęcia Karimowa w siedzibie NATO, a zwłaszcza w Komisji Europejskiej w Brukseli jest niesmaczna. Stanowi ona także ambiwalentny sygnał w momencie, gdy UE szykuje się do ponownego nałożenia sankcji na innego postsowieckiego dyktatora Alaksandra Łukaszenkę z Białorusi, którego reżim jest bardziej umiarkowany niż Uzbekistanu" - czytamy. "FT" ocenia jednocześnie, że budowanie kontaktów z Uzbekistanem w celu poszerzenia wpływów UE w Azji Środkowej i zapewnienia Uzbekom lepszego życia jest strategią do wybronienia. Poprzednie sankcje UE - zakaz wydawania wiz niektórym urzędnikom i embargo na dostawy broni - były bowiem nieskuteczne.
"Uzbekistan ma złoża gazu, które mogłyby kiedyś uzupełnić dostawy do UE, chociaż chińskie firmy już ją wyprzedziły, jeśli chodzi o ich eksploatację. Co ważniejsze, kraj ten jest istotny z geostrategicznego punktu widzenia - jako najbardziej uprzemysłowione państwo w postsowieckiej Azji Środkowej leżące na granicy Azji i Europy. Jest on ważny dla NATO, bo zapewnia lądową drogę zaopatrzenia oraz połączenie kolejowe z Afganistanem" - podkreśla dziennik.
"FT" przypomina jednak, że choć przyjmowanie Karimowa w Komisji Europejskiej może być do pewnego stopnia uzasadnione, to ministrowie spraw zagranicznych państw UE ustalili, że jakiekolwiek zacieśnianie więzów z jego krajem powinno być powiązane z postępem w sferze praw człowieka. "Przed zaproszeniem Karimowa Komisja powinna była zażądać niewielkich kroków, powiedzmy w sferze liberalizacji politycznej. Tymczasem takich nie było" - czytamy. "Skoro już przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso spotyka się z uzbeckim przywódcą, powinien przedstawić jasną mapę drogową przyszłych postępów oraz mocny komunikat, że nie dojdzie do dalszego zbliżenia bez reform w Uzbekistanie. UE powinna przynajmniej nalegać na wstępne ruchy w kierunku otwarcia uzbeckiej gospodarki na handel z jej sąsiadami i ograniczenie dominacji państwa w gospodarce" - uważa gazeta.
W innym przypadku - ostrzega "FT" - Unii "grozi, że zostanie wmanewrowana w grę przeciwko Rosji i Chinom podczas prób zrobienia przez Karimowa jak najlepszego interesu. Niestety tak właśnie stało się z Łukaszenką, z którym UE próbowała podobnej metody. Bruksela powinna wyciągnąć wnioski z lekcji na Białorusi i zażądać wymiernych postępów w Uzbekistanie, zanim w ogóle zostanie podjęta kwestia następnej wizyty Karimowa w sercu Europy" - konkluduje dziennik.PAP