Ujgurzy, których większość wyznaje islam, stanowią około 40 proc. liczącej 20 mln ludności Sinkiangu. W samym Urumczi większość stanowią napływowi Chińczycy. Wielu Ujgurów sprzeciwia się tej "chińskiej imigracji" oraz partyjnej kontroli nad ich życiem społecznym i religijnym. Twierdzą, że są politycznie marginalizowani na swym ojczystym terytorium, dysponującym bogatymi złożami ropy i gazu ziemnego. Zdaniem organizacji praw człowieka Pekin wyolbrzymia zagrożenie ze strony separatystów ujgurskich, aby usprawiedliwić tłumienie pokojowych żądań Ujgurów. Według danych Pekinu, w starciach z 2009 roku w Sinkiangu zginęło 197 osób. Dziesiątki ludzi, w większości Ujgurów, skazano za udział w zamieszkach.
Agencja Associated Press zwraca uwagę, że kamery monitoringu nie są rzadkością w wielu chińskich miastach. Władze często instalują je w rejonach uznanych za drażliwe, takich jak okolice meczetów w Sinkiangu, czy świątyń w Tybecie. Jesienią zeszłego roku brytyjska firma konsultingowa IMS Research oszacowała liczbę kamer monitoringu w Chinach na ponad 10 milionów. W samym Pekinie jest ich ponad 400 tysięcy, o czym w kwietniu ubiegłego roku informowała gazeta "China Daily". W Sinkingu coraz bardziej intensywny monitoring oznacza zaostrzenie kontroli Pekinu - wskazuje AP i przypomina, że po zajściach z 2009 roku Sinkiang był przez ponad półtora roku pozbawiony internetu oraz łączności telefonicznej ze światem.
zew, PAP