Politycy i eksperci z całego świata rozmawiają w Monachium o zagrożeniu ze strony terroryzmu i dostosowaniu NATO do nowych wyzwań.
W Monachium od piątku trwa 38. Międzynarodowa Konferencja na temat Bezpieczeństwa, zorganizowana przez Horsta Teltschika, byłego doradcę kanclerza Helmuta Kohla. Uczestniczy w niej 400 ekspertów z 43 krajów, w tym 38 ministrów. Zaproszeni zostali również: wiceminister obrony USA Paul Wolfowitz, sekretarz generalny NATO George Robertson, pełnomocnik UE ds. polityki zagranicznej Javier Solana i szef resortu obrony Rosji Siergiej Iwanow.
Sekretarz generalny NATO George Robertson podkreślił, że Sojusz nadal ma istotne znaczenie obronne.
Jest to odpowiedź na pojawiające się od czasu upadku dawnego wroga Sojuszu Związku Radzieckiego wątpliwości co do zasadności istnienia NATO. W związku z działaniami militarnymi USA na terenie Afganistanu, ponownie mówi się, że NATO zostało na marginesie i wątpliwa jest jego przyszłość. Robertson się z tą opinią nie zgadza i argumentuje, że Sojusz odgrywa ważną rolę w walce z nowymi zagrożeniami, spotęgowanymi po zamachach w USA 11 września. Nowoczesnej operacji wojskowej nie może podejmować tylko jedno państwo, mówi nawiązując do operacji w Afganistanie, kiedy siły militarne USA nie mogły się obejść bez korzystania m.in. z lotnisk i baz sojuszników.
NATO musi się jednak rozwijać, a armie europejskie i kanadyjska muszą się modernizować, by móc przyjąć na siebie swoją część obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa i nie doprowadzić do izolacjonizmu USA.
Zadaniem USA w tym zakresie jest, według niego, pomoc w modernizacji obrony europejskiej poprzez łagodzenie ograniczeń w dziedzinie transferu technologii i współpracę przemysłową. Dzięki temu możliwa będzie koordynacja sił.
"Jeśli USA tego nie uczynią, nie będą możliwe wspólne operacje z sojusznikami, NATO lub innymi koalicjami (...), bo przepaść pomiędzy siłami amerykańskimi z jednej strony a siłami europejskimi i kanadyjskimi z drugiej, będzie nie do pokonania", powiedział sekretarz generalny sojuszu w drugim dniu konferencji.
Na tej samej konferencji w sobotę zastępca sekretarza obrony USA Paul Wolfowitz powiedział, że na listopadowym szczycie przywódców państw NATO w Pradze, powinni oni przyjąć "plan militarnej transformacji" koncentrujący się na rozwijaniu "zdolności Sojuszu w zwalczaniu terroryzmu", a także na środkach jakimi dysponują przeciwnicy.
Minister obrony Rosji Siergiej Iwanow w swoim wystąpieniu potępił "podwójne normy polityczne", według niego praktykowane w walce z terroryzmem. "To, co nas najbardziej niepokoi, to istnienie jeszcze obecnie podwójnych norm politycznych wobec separatyzmu, religijnego ekstremizmu i fanatyzmu".
"Jeśli tych, którzy wysadzają w powietrzne budynki w Moskwie czy Bujnaksku (Dagestan na Kaukazie), uważa się za bojowników o wolność, a w innych krajach takie osoby są uważane za terrorystów, to utworzenie wspólnego frontu antyterrorystycznego jest niemożliwe. Oni wszyscy są kryminalistami i tak powinni być traktowani" - oświadczył, robiąc aluzję do separatystów czeczeńskich.
Z drugiej strony jednak stanowczo bronił Iranu i Iraku, oskarżanych przez Waszyngton o wspieranie międzynarodowego terroryzmu. "Nie mamy żadnego dowodu na to, że Iran jest zamieszany w terroryzm, bądź ma związki z organizacjami terrorystycznymi. Wręcz przeciwnie - Iran, tak jak Rosja i Indie zwalczały terroryzm w Afganistanie. Irańczycy płacili życiem atakując karawany transportujące narkotyki z Afganistanu. (...) Chcemy aby obserwatorzy pojechali do Iraku aby sprawdzić, czy dzieją się tam podejrzane rzeczy. Jednak uważamy, że sankcje powinny być zniesione, gdyż nie przynoszą efektów" - mówił.
W sobotę zapowiedział, że Moskwa nie poprze międzynarodowej operacji antyterrorystycznej na terenie Iraku, Iranu i Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. "Nie mam żadnych informacji, że rządy tych krajów wspierają terroryzm" - powiedział w wywiadzie, jakiego udzielił dziennikarzom w Monachium.
Jego wypowiedź jest kolejną reakcję Moskwy na stanowisko strony amerykańskiej, która powtarza, że kraje tolerujące lub wspierające terroryzm poniosą tego konsekwencje.
We wtorkowym orędziu o stanie państwa prezydent USA George W. Bush mówił o "osi zła Bagdad-Teheran-Phenian" nie wykluczając akcji zbrojnych USA wobec krajów, które sponsorują terrorystów i gromadzą broń masowego rażenia. Przeciwko takim sformułowaniom zaprotestowały wymienione państwa; krytycznie odniosły się do nich także inne kraje.
Konferencje na temat bezpieczeństwa odbywają się w Monachium od 1963 roku.
W tym roku podobnie jak Nowy Jork, w którym równoległe odbywa się Światowe Forum Gospodarcze, Monachium przedsięwzięło szczególne środki bezpieczeństwa. W obawie przed ewentualnymi aktami przemocy, zabroniło na czas trwania konferencji wszelkich protestów, w tym pacyfistów i przeciwników globalizacji. Władze bezpieczeństwa obawiają się nie tylko ataków terrorystycznych, ale również wywołania przez demonstrantów zamieszek na taką skalę, jak podczas ubiegłorocznego szczytu gospodarczego w Genui.
Według szacunków Urzędu Ochrony Konstytucji, do stolicy Bawarii wybierało się 3 tys. demonstrantów z Niemiec i z zagranicy.
Wiele sklepów zabezpieczyło witryny, a policja kontroluje wjeżdżające do miasta samochody. Bezpieczeństwa uczestników spotkania strzeże 3,5 tys. funkcjonariuszy.
W piątek władze niemieckie zatrzymały i zawróciły na autostradzie zmierzający do Monachium autobus, którym jechało 50 przeciwników globalizacji z Austrii. Policja cofnęła z drogi do Monachium także inne osoby, podejrzewane o zamiar wzięcia udziału w protestach.
em, pap
em, pap
Sekretarz generalny NATO George Robertson podkreślił, że Sojusz nadal ma istotne znaczenie obronne.
Jest to odpowiedź na pojawiające się od czasu upadku dawnego wroga Sojuszu Związku Radzieckiego wątpliwości co do zasadności istnienia NATO. W związku z działaniami militarnymi USA na terenie Afganistanu, ponownie mówi się, że NATO zostało na marginesie i wątpliwa jest jego przyszłość. Robertson się z tą opinią nie zgadza i argumentuje, że Sojusz odgrywa ważną rolę w walce z nowymi zagrożeniami, spotęgowanymi po zamachach w USA 11 września. Nowoczesnej operacji wojskowej nie może podejmować tylko jedno państwo, mówi nawiązując do operacji w Afganistanie, kiedy siły militarne USA nie mogły się obejść bez korzystania m.in. z lotnisk i baz sojuszników.
NATO musi się jednak rozwijać, a armie europejskie i kanadyjska muszą się modernizować, by móc przyjąć na siebie swoją część obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa i nie doprowadzić do izolacjonizmu USA.
Zadaniem USA w tym zakresie jest, według niego, pomoc w modernizacji obrony europejskiej poprzez łagodzenie ograniczeń w dziedzinie transferu technologii i współpracę przemysłową. Dzięki temu możliwa będzie koordynacja sił.
"Jeśli USA tego nie uczynią, nie będą możliwe wspólne operacje z sojusznikami, NATO lub innymi koalicjami (...), bo przepaść pomiędzy siłami amerykańskimi z jednej strony a siłami europejskimi i kanadyjskimi z drugiej, będzie nie do pokonania", powiedział sekretarz generalny sojuszu w drugim dniu konferencji.
Na tej samej konferencji w sobotę zastępca sekretarza obrony USA Paul Wolfowitz powiedział, że na listopadowym szczycie przywódców państw NATO w Pradze, powinni oni przyjąć "plan militarnej transformacji" koncentrujący się na rozwijaniu "zdolności Sojuszu w zwalczaniu terroryzmu", a także na środkach jakimi dysponują przeciwnicy.
Minister obrony Rosji Siergiej Iwanow w swoim wystąpieniu potępił "podwójne normy polityczne", według niego praktykowane w walce z terroryzmem. "To, co nas najbardziej niepokoi, to istnienie jeszcze obecnie podwójnych norm politycznych wobec separatyzmu, religijnego ekstremizmu i fanatyzmu".
"Jeśli tych, którzy wysadzają w powietrzne budynki w Moskwie czy Bujnaksku (Dagestan na Kaukazie), uważa się za bojowników o wolność, a w innych krajach takie osoby są uważane za terrorystów, to utworzenie wspólnego frontu antyterrorystycznego jest niemożliwe. Oni wszyscy są kryminalistami i tak powinni być traktowani" - oświadczył, robiąc aluzję do separatystów czeczeńskich.
Z drugiej strony jednak stanowczo bronił Iranu i Iraku, oskarżanych przez Waszyngton o wspieranie międzynarodowego terroryzmu. "Nie mamy żadnego dowodu na to, że Iran jest zamieszany w terroryzm, bądź ma związki z organizacjami terrorystycznymi. Wręcz przeciwnie - Iran, tak jak Rosja i Indie zwalczały terroryzm w Afganistanie. Irańczycy płacili życiem atakując karawany transportujące narkotyki z Afganistanu. (...) Chcemy aby obserwatorzy pojechali do Iraku aby sprawdzić, czy dzieją się tam podejrzane rzeczy. Jednak uważamy, że sankcje powinny być zniesione, gdyż nie przynoszą efektów" - mówił.
W sobotę zapowiedział, że Moskwa nie poprze międzynarodowej operacji antyterrorystycznej na terenie Iraku, Iranu i Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. "Nie mam żadnych informacji, że rządy tych krajów wspierają terroryzm" - powiedział w wywiadzie, jakiego udzielił dziennikarzom w Monachium.
Jego wypowiedź jest kolejną reakcję Moskwy na stanowisko strony amerykańskiej, która powtarza, że kraje tolerujące lub wspierające terroryzm poniosą tego konsekwencje.
We wtorkowym orędziu o stanie państwa prezydent USA George W. Bush mówił o "osi zła Bagdad-Teheran-Phenian" nie wykluczając akcji zbrojnych USA wobec krajów, które sponsorują terrorystów i gromadzą broń masowego rażenia. Przeciwko takim sformułowaniom zaprotestowały wymienione państwa; krytycznie odniosły się do nich także inne kraje.
Konferencje na temat bezpieczeństwa odbywają się w Monachium od 1963 roku.
W tym roku podobnie jak Nowy Jork, w którym równoległe odbywa się Światowe Forum Gospodarcze, Monachium przedsięwzięło szczególne środki bezpieczeństwa. W obawie przed ewentualnymi aktami przemocy, zabroniło na czas trwania konferencji wszelkich protestów, w tym pacyfistów i przeciwników globalizacji. Władze bezpieczeństwa obawiają się nie tylko ataków terrorystycznych, ale również wywołania przez demonstrantów zamieszek na taką skalę, jak podczas ubiegłorocznego szczytu gospodarczego w Genui.
Według szacunków Urzędu Ochrony Konstytucji, do stolicy Bawarii wybierało się 3 tys. demonstrantów z Niemiec i z zagranicy.
Wiele sklepów zabezpieczyło witryny, a policja kontroluje wjeżdżające do miasta samochody. Bezpieczeństwa uczestników spotkania strzeże 3,5 tys. funkcjonariuszy.
W piątek władze niemieckie zatrzymały i zawróciły na autostradzie zmierzający do Monachium autobus, którym jechało 50 przeciwników globalizacji z Austrii. Policja cofnęła z drogi do Monachium także inne osoby, podejrzewane o zamiar wzięcia udziału w protestach.
em, pap
em, pap