Marcinkiewicz uważa jednocześnie za korzystny fakt, iż Palikota nie ma już w PO. - Miałem nadzieję, że Janusz Palikot zmieni polskie prawo dotyczące życia gospodarczego. Miał na to czas - trzy lata, miał na to instrument - komisję, której był szefem. Nie zrobił nic. Jest wielkim zawodem polskiego biznesu - ocenia były premier.
- Jeśli chodzi o sondaże, to chylę czoła przed Jarosławem Kaczyńskim. Ten człowiek, nie mając nic do powiedzenia o Polsce, oprócz tego, że Tusk musi odejść, w ciągu ostatniego pół roku zdominował życie polityczne. To on wyznacza tematy, to on ogniskuje życie polityczne. Zepchnął na skraje polityki i PO i SLD, o PSL nie wspominając. Zrobił to sam jeden. I nieprawdopodobne, że do tego celu wykorzystał katastrofę smoleńską, czyli groby i śmierć swojego brata - mówi Marcinkiewicz.
W jego opinii, Leszek Balcerowicz jest natomiast - jak pisze zagraniczna prasa - głównym opozycjonistą rządu, ale nie tylko eksperckim, lecz również politycznym. - Jeśli jest prawdą, jak się mówi - że chciał być kandydatem PO w wyborach prezydenckich, a PO go nie chciała, więc przeszedł do opozycji - to tym bardziej widać tu polityczną funkcję. Z drugiej strony, cieszę się, że Balcerowicz wyświetla ważne dla polski sprawy. Rząd nie do końca jest uczciwy.