Jednoręcy bandyci korumpują posłów - 5 mln USD w puli! Tylko jedno ugrupowanie w Sejmie nie zmieniało poglądów - partia hazardu.
Należeli do niej posłowie tak różnych ugrupowań, jak PSL, SLD, Unia Pracy, AWS czy ZChN. - O dostanie się do podkomisji pracującej nad ustawą hazardową toczono bardziej zażarte boje niż o mandat poselski - mówi Stanisław Kracik, były poseł UW, który pełnił funkcję sprawozdawcy Komisji Finansów Publicznych podczas ostatniej nowelizacji ustawy (w maju 2000 r.). Nie minęło jeszcze pół roku nowej kadencji Sejmu, a posłowie po raz dwunasty chcą ją zmieniać. Polskie Stronnictwo Ludowe zgłosiło właśnie projekt nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że hazardowe lobby po raz kolejny próbuje kupić przychylność posłów. W 1992 r., gdy uchwalano ustawę, na lobbing wydano - zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. - prawie 13 mln zł. Obecnie na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł. - Wielkość wydatków wynika z prostej kalkulacji - jest częścią dotychczas uzyskiwanych korzyści. Wszyscy wiedzą, jakie są dochody branży i ile trzeba wrzucić "do kapelusza". Wiem, bo uczestniczyłem w konkretnych rozmowach. Tym razem zainteresowani nowelizacją ustawy hazardowej zebrali deklaracje o wpłacie 5 mln USD na fundusz lobbingowy - mówi nasz informator reprezentujący firmę z "branży".
- Mówi pani, że mają już pięć milionów dolarów? Miesiąc temu słyszałem o czterech milionach dolarów: po Sejmie chodził pewien utytułowany adwokat i przekonywał, że więcej nie da się zebrać. Myślałem, że to prowokacja UOP lub policji, ale kolega poseł z PSL uświadomił mnie, że to normalny interes - opowiada poseł Platformy Obywatelskiej. Na pytanie, dlaczego ludowcy tak bardzo się angażują w zmianę ustawy hazardowej, poseł Józef Gruszka, inicjator wniosku o nowelizację, odpowiada: - A co, PSL ma mówić tylko o tym, że buraki nie obrodziły tego roku?
Powrót jednorękich bandytów
Poseł Gruszka chce, by ponownie zalegalizowano automaty do gier o niskich wygranych, na których można by grać wszędzie - w pubach, sklepach, barach, dyskotekach i stacjach benzynowych. Konkurencyjną nowelizację przygotowuje Ministerstwo Finansów. Zgodnie z jej założeniami do gier losowych zaliczone miałyby być wideoloterie (gry sprzedawane przez terminale połączone siecią: konkretną grę wybiera się przyciskami umieszczonymi na ekranie). Gdyby te wszystkie zmiany wprowadzono, dochody hazardowego rynku wzrosłyby co najmniej o 100 mln dolarów rocznie. "Zrzutka" na lobbing w wysokości 5 mln USD nie jest więc wcale wygórowana.
- Kolejna nowelizacja?! - Julia Pitera, szefowa Transparency International w Polsce, nie kryje zdziwienia i zapowiada, że jej organizacja będzie się temu uważnie przyglądać. - No to rozpocznie się kolejna poselska wojna o hazard. Przed poprzednią nowelizacją ustawy wywierano duże naciski na posłów, organizowano pokazy, a niektórzy parlamentarzyści przyjmowali indywidualne zaproszenia do gry w kasynie - opowiada Stanisław Kracik. - Pamiętam, jak dwóch posłów chwaliło się, że poszli do kasyna z krewnymi i ci mieli wielkie szczęście - wygrali po pół miliona złotych - opowiada poseł PO. - Czuję, że może wybuchnąć wielki skandal. Gdy nowy projekt pojawi się w Sejmie, zapytam wprost, kto za tym stoi - deklaruje Bogdan Pęk, poseł PSL.
Ojciec chrzestny - Józef Gruszka
- To jest ten sam projekt, który składaliśmy rok temu wspólnie z posłami AWS. Wtedy nie doczekał się on nawet pierwszego czytania - wyjaśnia Józef Gruszka. - Chcemy zalegalizować automaty o niskich wygranych. W lokalach stoją takie automaty, poprzykrywane obrusami, prześcieradłami. Stoją i nikt z tego tytułu nie płaci podatku. Ja chcę, żeby płacono - tłumaczy Gruszka. - Jadam posiłki w przydrożnych barach i widzę, że automaty do gier mają naklejone informacje, że nie wypłacają wygranych. To jest utrzymywanie jakiejś fikcji i trzeba zrobić tak, żeby państwo miało z tego pożytek - wspiera Gruszkę poseł SLD Marek Wikiński, członek Komisji Finansów Publicznych. Mówi, że projektu PSL nie zna.
Józef Gruszka nie chce powiedzieć, kto się podpisał pod projektem. - Podpisało się wielu kolegów od nas z klubu, chyba dwudziestu, a obcych - nawet nie wiem. Jeżeli powiem, kto i się pomylę, to będzie po prostu wsypa - dodaje. Projekt trafił do laski marszałkowskiej w styczniu tego roku. Nie został jeszcze opublikowany, więc biuro marszałka nie może go udostępnić. Zbigniew Kuźmiuk, szef klubu PSL, nie zna projektu nowelizacji i odsyła nas do posła Józefa Gruszki, nazywając go "ojcem chrzestnym" noweli. - To nie jest klubowa wersja projektu, bo w klubie na ten temat nie rozmawialiśmy, ale będziemy chcieli w najbliższym czasie go poruszyć. Po reakcjach mediów widzimy, że to jest sprawa kontrowersyjna. Musimy uzyskać od kolegi Gruszki wyjaśnienie, co jest istotą tego projektu - tłumaczy Zbigniew Kuźmiuk.
- Mamy zapewnienie Klubu Parlamentarnego SLD, że jeżeli projekt nowelizacji trafi do komisji finansów, będziemy zaproszeni jako konsultanci społeczni. Takie same zaproszenie otrzymaliśmy od posła Józefa Gruszki, który jest wiceprzewodniczącym komisji finansów. PSL jest opowiada się za nowelizacją, SLD też deklarował przychylność, mamy zatem większość - przekonuje Dominik Michael, rzecznik Izby Gospodarczej Producentów, Operatorów Urządzeń Rozrywkowych.
Hazard propaństwowy
Według szacunków Józefa Gruszki (poseł nie wyjaśnia, na czym są one oparte), w grę wchodzi miliard złotych rocznie dla budżetu państwa. Przyznaje, że konsultował się w tej sprawie z izbą producentów i operatorów automatów. - Polski Monopol Loteryjny nie zgłaszał się do nas - tłumaczy poseł Gruszka powód niekonsultowania projektu nowelizacji z konkurencją izby. Według szacunków izby, gdyby przyjęto zmiany, do budżetu wpłynie podatek ryczałtowy za 60 tys. automatów (w ciągu roku ich liczba wzrośnie do 150 tys.) Do obsłużenia stu automatów potrzebnych jest dwóch pracowników oraz konserwator. Łącznie dzięki nowelizacji zatrudnienie w branży ma znaleźć kilkanaście tysięcy osób. Podobne argumenty wysuwano zawsze, gdy chciano nowelizować ustawę. W poprzedniej kadencji Sejmu o nowych miejscach pracy mówili na przykład posłowie Stanisław Stec z SLD oraz Joanna Fabisiak i Krzysztof Oksiuta z AWS.
- Prawdziwe zyski przyniosą budżetowi wideoloterie prowadzone przez Państwowy Monopol Loteryjny - przekonuje Kamil Górecki, prezes PML, który chce mieć monopol na ten rodzaj gier hazardowych. Legalizację wideoloterii przewidywał już wniesiony w ubiegłym roku projekt poselski. - Nie wiem, kto konkretnie go zgłosił - zapewnia prezes Górecki. - Również nie ja byłem inicjatorem prac nad wersją Ministerstwa Finansów. Mnie poproszono tylko o napisanie do niej uzasadnienia.
Wspierającym hazardowe lobby nie przeszkadza, że Centralne Biuro Śledcze ma dowody, iż branża ta jest ściśle kontrolowana przez mafię, a automaty zręcznościowe to jedno z głównych źródeł dochodów gangów. Co ważne, służą też one do prania pieniędzy. Andrzej Kolikowski, pseudonim Pershing, pod koniec życia praktycznie kontrolował rynek automatów, pobierając haracze od właścicieli lokali. Policjanci ustalili, że otrzymywał 50 USD miesięcznie od automatu. Właściciele legalnych salonów gier otwarcie przyznają, że "gangsterzy często rezygnują z haraczu, wymuszają natomiast na właścicielu kawiarni czy pubu, by wstawił do lokalu automat (czasem kilka), który pracuje na ich potrzeby".
Jarosław Knap, Violetta Krasnowska
Pełny tekst "Hazard polityczny" w najnowszym 1004 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 18 lutego.
W numerze także: Teraz Polka! i Drang nach Westen
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że hazardowe lobby po raz kolejny próbuje kupić przychylność posłów. W 1992 r., gdy uchwalano ustawę, na lobbing wydano - zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. - prawie 13 mln zł. Obecnie na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł. - Wielkość wydatków wynika z prostej kalkulacji - jest częścią dotychczas uzyskiwanych korzyści. Wszyscy wiedzą, jakie są dochody branży i ile trzeba wrzucić "do kapelusza". Wiem, bo uczestniczyłem w konkretnych rozmowach. Tym razem zainteresowani nowelizacją ustawy hazardowej zebrali deklaracje o wpłacie 5 mln USD na fundusz lobbingowy - mówi nasz informator reprezentujący firmę z "branży".
- Mówi pani, że mają już pięć milionów dolarów? Miesiąc temu słyszałem o czterech milionach dolarów: po Sejmie chodził pewien utytułowany adwokat i przekonywał, że więcej nie da się zebrać. Myślałem, że to prowokacja UOP lub policji, ale kolega poseł z PSL uświadomił mnie, że to normalny interes - opowiada poseł Platformy Obywatelskiej. Na pytanie, dlaczego ludowcy tak bardzo się angażują w zmianę ustawy hazardowej, poseł Józef Gruszka, inicjator wniosku o nowelizację, odpowiada: - A co, PSL ma mówić tylko o tym, że buraki nie obrodziły tego roku?
Powrót jednorękich bandytów
Poseł Gruszka chce, by ponownie zalegalizowano automaty do gier o niskich wygranych, na których można by grać wszędzie - w pubach, sklepach, barach, dyskotekach i stacjach benzynowych. Konkurencyjną nowelizację przygotowuje Ministerstwo Finansów. Zgodnie z jej założeniami do gier losowych zaliczone miałyby być wideoloterie (gry sprzedawane przez terminale połączone siecią: konkretną grę wybiera się przyciskami umieszczonymi na ekranie). Gdyby te wszystkie zmiany wprowadzono, dochody hazardowego rynku wzrosłyby co najmniej o 100 mln dolarów rocznie. "Zrzutka" na lobbing w wysokości 5 mln USD nie jest więc wcale wygórowana.
- Kolejna nowelizacja?! - Julia Pitera, szefowa Transparency International w Polsce, nie kryje zdziwienia i zapowiada, że jej organizacja będzie się temu uważnie przyglądać. - No to rozpocznie się kolejna poselska wojna o hazard. Przed poprzednią nowelizacją ustawy wywierano duże naciski na posłów, organizowano pokazy, a niektórzy parlamentarzyści przyjmowali indywidualne zaproszenia do gry w kasynie - opowiada Stanisław Kracik. - Pamiętam, jak dwóch posłów chwaliło się, że poszli do kasyna z krewnymi i ci mieli wielkie szczęście - wygrali po pół miliona złotych - opowiada poseł PO. - Czuję, że może wybuchnąć wielki skandal. Gdy nowy projekt pojawi się w Sejmie, zapytam wprost, kto za tym stoi - deklaruje Bogdan Pęk, poseł PSL.
Ojciec chrzestny - Józef Gruszka
- To jest ten sam projekt, który składaliśmy rok temu wspólnie z posłami AWS. Wtedy nie doczekał się on nawet pierwszego czytania - wyjaśnia Józef Gruszka. - Chcemy zalegalizować automaty o niskich wygranych. W lokalach stoją takie automaty, poprzykrywane obrusami, prześcieradłami. Stoją i nikt z tego tytułu nie płaci podatku. Ja chcę, żeby płacono - tłumaczy Gruszka. - Jadam posiłki w przydrożnych barach i widzę, że automaty do gier mają naklejone informacje, że nie wypłacają wygranych. To jest utrzymywanie jakiejś fikcji i trzeba zrobić tak, żeby państwo miało z tego pożytek - wspiera Gruszkę poseł SLD Marek Wikiński, członek Komisji Finansów Publicznych. Mówi, że projektu PSL nie zna.
Józef Gruszka nie chce powiedzieć, kto się podpisał pod projektem. - Podpisało się wielu kolegów od nas z klubu, chyba dwudziestu, a obcych - nawet nie wiem. Jeżeli powiem, kto i się pomylę, to będzie po prostu wsypa - dodaje. Projekt trafił do laski marszałkowskiej w styczniu tego roku. Nie został jeszcze opublikowany, więc biuro marszałka nie może go udostępnić. Zbigniew Kuźmiuk, szef klubu PSL, nie zna projektu nowelizacji i odsyła nas do posła Józefa Gruszki, nazywając go "ojcem chrzestnym" noweli. - To nie jest klubowa wersja projektu, bo w klubie na ten temat nie rozmawialiśmy, ale będziemy chcieli w najbliższym czasie go poruszyć. Po reakcjach mediów widzimy, że to jest sprawa kontrowersyjna. Musimy uzyskać od kolegi Gruszki wyjaśnienie, co jest istotą tego projektu - tłumaczy Zbigniew Kuźmiuk.
- Mamy zapewnienie Klubu Parlamentarnego SLD, że jeżeli projekt nowelizacji trafi do komisji finansów, będziemy zaproszeni jako konsultanci społeczni. Takie same zaproszenie otrzymaliśmy od posła Józefa Gruszki, który jest wiceprzewodniczącym komisji finansów. PSL jest opowiada się za nowelizacją, SLD też deklarował przychylność, mamy zatem większość - przekonuje Dominik Michael, rzecznik Izby Gospodarczej Producentów, Operatorów Urządzeń Rozrywkowych.
Hazard propaństwowy
Według szacunków Józefa Gruszki (poseł nie wyjaśnia, na czym są one oparte), w grę wchodzi miliard złotych rocznie dla budżetu państwa. Przyznaje, że konsultował się w tej sprawie z izbą producentów i operatorów automatów. - Polski Monopol Loteryjny nie zgłaszał się do nas - tłumaczy poseł Gruszka powód niekonsultowania projektu nowelizacji z konkurencją izby. Według szacunków izby, gdyby przyjęto zmiany, do budżetu wpłynie podatek ryczałtowy za 60 tys. automatów (w ciągu roku ich liczba wzrośnie do 150 tys.) Do obsłużenia stu automatów potrzebnych jest dwóch pracowników oraz konserwator. Łącznie dzięki nowelizacji zatrudnienie w branży ma znaleźć kilkanaście tysięcy osób. Podobne argumenty wysuwano zawsze, gdy chciano nowelizować ustawę. W poprzedniej kadencji Sejmu o nowych miejscach pracy mówili na przykład posłowie Stanisław Stec z SLD oraz Joanna Fabisiak i Krzysztof Oksiuta z AWS.
- Prawdziwe zyski przyniosą budżetowi wideoloterie prowadzone przez Państwowy Monopol Loteryjny - przekonuje Kamil Górecki, prezes PML, który chce mieć monopol na ten rodzaj gier hazardowych. Legalizację wideoloterii przewidywał już wniesiony w ubiegłym roku projekt poselski. - Nie wiem, kto konkretnie go zgłosił - zapewnia prezes Górecki. - Również nie ja byłem inicjatorem prac nad wersją Ministerstwa Finansów. Mnie poproszono tylko o napisanie do niej uzasadnienia.
Wspierającym hazardowe lobby nie przeszkadza, że Centralne Biuro Śledcze ma dowody, iż branża ta jest ściśle kontrolowana przez mafię, a automaty zręcznościowe to jedno z głównych źródeł dochodów gangów. Co ważne, służą też one do prania pieniędzy. Andrzej Kolikowski, pseudonim Pershing, pod koniec życia praktycznie kontrolował rynek automatów, pobierając haracze od właścicieli lokali. Policjanci ustalili, że otrzymywał 50 USD miesięcznie od automatu. Właściciele legalnych salonów gier otwarcie przyznają, że "gangsterzy często rezygnują z haraczu, wymuszają natomiast na właścicielu kawiarni czy pubu, by wstawił do lokalu automat (czasem kilka), który pracuje na ich potrzeby".
Jarosław Knap, Violetta Krasnowska
Pełny tekst "Hazard polityczny" w najnowszym 1004 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 18 lutego.
W numerze także: Teraz Polka! i Drang nach Westen