"Ten zamęt sprowadził wielką katastrofę na ludzi" - głosi dalej tekst, odnosząc się do jaśminowej rewolucji w Tunezji oraz podobnych protestów w świecie arabskim, które doprowadziły do ustąpienia wieloletnich przywódców w tym regionie. "Warto zauważyć, że ludzie zarówno w kraju, jak i poza jego granicami, starają się przyciągnąć ten chaos do Chin, używając internetu do zwoływania nielegalnych zgromadzeń" - podkreśla dziennik. Chodzi o zamieszczane na portalach społecznościowych apele anonimowych opozycjonistów, by mieszkańcy Chin co tydzień organizowali pokojowe demonstracje i przeprowadzili w Państwie Środka rewoltę w rodzaju jaśminowej rewolucji.
Pekin przeprowadził mobilizację wśród 739 tys. policjantów, urzędników, ochroniarzy i zwykłych mieszkańców, wcielanych do miejscowych patroli. Zwiększone siły bezpieczeństwa mają zapobiec incydentom podczas sesji chińskiego parlamentu, która rozpoczęła się 5 marca. Chińska policja zagroziła zagranicznym reporterom, że cofnie im wizy, jeśli będą nadal "nielegalnie" nadawali relacje z miejsc, gdzie miały się odbywać antyrządowe demonstracje."Ludzie, którym zależy na preparowaniu i wynajdowaniu informacji na podobieństwo tych z krajów arabskich w Chinach, zobaczą, że ich plany spalą na panewce" - podkreśla autor tekstu w "China Daily".
PAP, arb