Sprawa nagłaśniana nieprzypadkowo
- Pytanie jest takie: czy prezydenccy urzędnicy, którzy nad tą sprawą pracowali, mieli świadomość, że to jest kolega zięcia - komentuje Sasin. Wybrany na burmistrza Pragi-Północ polityk dodaje, że sprawa S. jest sprawą "małego kalibru". Jego zdaniem ułaskawienie S. to "tak naprawdę skrócenie okresu zawieszenia" kary. Odnosząc się do nadzwyczajnego trybu, w którym S. został ułaskawiony, Sasin podkreśla, że ten tryb był stosowany także przez poprzednich prezydentów, chociaż rzadko. - Nie mam dostępu do akt, więc trudno mi się wypowiadać. Być może były jakieś przesłanki przemawiające za tym, żeby sprawę w szybkim trybie rozpatrzyć - dodaje.
Sasin zgadza się z Jarosławem Kaczyńskim, że nagłaśnienie sprawy ułaskawienia to "akcja". - Też uważam, że to nie jest przypadkowo, że ta sprawa jest tak nagłaśniana - mówi. Były minister przyznaje, że "o wszystkim można mówić", ale - jego zdaniem - sprawa jest wykorzystywana w walce politycznej. - Nie słyszałem niczego co by sugerowało, że złamano prawo czy procedury - akcentuje.
Próbują skompromitować Lecha Kaczyńskiego
Kto stoi za "akcją"? Sasin zwraca uwagę na zmieniające się sondaże. - PO traci w tych sondażach. Bardzo prawdopodobne staje się, że PiS wygra najbliższe wybory parlamentarne - mówi. W tej sytuacji sprawa S. "to próba skompromitowania zmarłego prezydenta, a przez to uderzenia w formację polityczną, z której on pochodzi". Akcja, według Sasina, jest inspirowana i prowadzona przez polityków PO. - Prezydent Bronisław Komorowski nie jest niezależnym bytem politycznym. Jest politykiem PO i myślę, że realizuje w tej sprawie scenariusz napisany zupełnie gdzie indziej - deklaruje Sasin.
zew, RMF FM, PAP