- W tej chwili nie pamiętam faktów sprawy ułaskawienia Adama S. i nie mam możliwości zapoznać się z jej dokumentacją. Z dostępnych mi - bo powszechnie już znanych - informacji na temat merytorycznych aspektów sprawy, mogę obecnie jedynie przypuszczać, że dałbym w tej sprawie opinię pozytywną co do aktu ułaskawienia, w szczególności gdyby takie stanowisko wynikało także z projektu opinii przedstawionego mi przez Biuro Obywatelstw i Prawa Łaski - oświadczył. W opinii byłego prezydenckiego ministra, prośba spełniała kryteria, na które prezydent Lech Kaczyński zwracał szczególną uwagę - naprawienie szkody i dobro osób trzecich. - O ile wiem (z doniesień prasowych) Adam S. dobrowolnie poddał się karze, spłacił swoje zobowiązania, uiścił grzywnę, jego firma dawała pracę osobom niepełnosprawnym, zaczął działać charytatywnie na rzecz innych, cieszył się dobrą opinią. W dodatku miał wyrok w zawieszeniu, więc ułaskawienie nie wiązałoby się z przerwaniem odbywania kary więzienia - zaznaczył.
Według Dudy sprawa ułaskawienia Adama S. była jedną z bardzo wielu, jakie były prowadzone w biurach, które nadzorował w czasie pełnienia funkcji podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta. - Mogę jednak dziś bez wahania zaręczyć, że swoje obowiązki wykonywałem rzetelnie i uczciwie, z pełnym poczuciem odpowiedzialności za ich znaczenie i za zaufanie, jakim obdarzył mnie pan prezydent Lech Kaczyński, powierzając mi m.in. nadzorowanie bardzo trudnych spraw, jakimi są właśnie ułaskawienia - oświadczył. - Wszystkie swoje obowiązki wypełniałem uczciwie i sumienie mam czyste. Dlatego mam prawo nie pamiętać konkretnych spraw. Wystarcza, że odpowiednie dokumenty znajdują się w Kancelarii Prezydenta RP. Być może pan minister Nałęcz - jak mógłbym sądzić z jego niedzielnych wywiadów - porusza się w kręgu osób, które nie wyobrażają sobie, że można wszystkie sprawy prowadzić uczciwie i dlatego muszą swoje działania i decyzje pamiętać do sądu boskiego. Ja nie muszę, bo sumienie mam czyste - zapewnił Duda. Dodał, że w tej chwili nie może nic nowego wnieść do sprawy. - Nie pamiętam faktów z akt, które znajdują się w gestii Kancelarii Prezydenta. Wiedzę o tej sprawie czerpię z mediów. Oświadczam jednak z całą pewnością, że w 2009 roku nie znałem pana Marcina Dubienieckiego i jego powiązań biznesowych, ani z nim w tamtym okresie nie rozmawiałem. Poznałem go dopiero po katastrofie smoleńskiej - zaznaczył.
Wyraził też nadzieję, że zapowiadany audyt w Kancelarii Prezydenta zostanie przeprowadzony rzetelnie. - Być może w późniejszym czasie, po upublicznieniu jego wyników, będę mógł coś więcej dodać - podkreślił. Według Dudy wobec zainteresowania opinii publicznej kryteriami i trybem ułaskawień należałoby pokazać inne, "zdecydowanie bardziej dyskusyjne sprawy z czasów poprzednich prezydentów - żyjących, a także te prostsze". - Może pomogłoby to zobaczyć i sprawę pana Adama S. z szerszej perspektywy, w konfrontacji z faktami i wyjaśnieniami żyjących decydentów i innych żyjących osób zaangażowań - dodał.
pap, ps