Z myślą o wsparciu rebeliantów libijskich i zwiększeniu ich międzynarodowej wiarygodności, PE wezwał szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton do "ustanowienia relacji" z przedstawicielami rebeliantów zasiadającymi w tymczasowej Radzie Narodowej i nadania tym relacjom oficjalnego charakteru. - Rada Europejska musi uznać, albo przynajmniej rozpocząć, proces uznawania tymczasowej Rady Narodowej, bo ktoś, kto doprowadza do masakry swych obywateli, traci legitymację - apelował podczas debaty przewodniczący liberałów w PE Guy Verhofstadt. - Kiedy naród polski walczył o wolność, nikt nie pytał o legitymację Solidarności; wszyscy ją uznali. Oczekuję, że libijska Rada od razu zostanie uznana, bo ma legitymację polityczną. Kadafi nie ma prawa wygrać, bo to będzie oznaczało koniec demokracji w wielu regionach - przekonywał z kolei lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit.
Narodowa Rada Libijska, która powstała w Bengazi, na wschodzie kraju, ogłosiła się w weekend "jedynym przedstawicielem Libii". W przyjętej rezolucji europosłowie apelują o nawiązanie z nią kontaktów, co de facto jest uznaniem Rady, nie użyli jednak określenia "jedyny przedstawiciel Libii". Państwa UE, mimo zamknięcia ambasad w Trypolisie, wciąż utrzymują stosunki dyplomatyczne z Kadafim.
PAP, arb