Mówiąc o przypadku, który jest wyjaśniany, Wałęsa miał na myśli sprawę Adama S. Media informowały, że Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki - założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" w czerwcu 2009 r. ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego. Adam S. był skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 30 tys. zł grzywny oraz 120 tys. zł zwrotu wyrządzonej szkody. Ułaskawienie nastąpiło 9 czerwca 2009 r. Trzy tygodnie wcześniej S. założył spółkę z Dubienieckim.
"Miałem tak ze >Słowikiem<"
Pytany, czy prezydent Lech Kaczyński mógł nie mieć świadomości czyje ułaskawienie podpisuje, Wałęsa odpowiedział, że miał podobny przypadek. - Ja miałem taki przypadek chyba ze "Słowikiem", czy z kimś. Ja w ogóle człowieka nie znałem i do dziś nie wiem o co chodzi. Mógł mi podłożyć ktoś z biurokratów, przecież ja nie znałem tych ludzi – wyjaśnił były prezydent.
Andrzej Z. ps. Słowik został w 1987 roku skazany na 6 lat więzienia za kradzieże i rozboje. Jednak po 2 latach i 8 miesiącach skazany otrzymał od kierownictwa więzienia losowo przyznaną przepustkę, z której nie powrócił i ukrywał się. "Słowik" znany był później jako jeden z przywódców osławionego gangu pruszkowskiego. Warszawska prokuratura oskarżyła go o wręczenie w latach 90. co najmniej 150 tys. dolarów nieustalonym urzędnikom Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy w zamian za bezpodstawne ułaskawienie go z odbywania reszty kary. W 2006 roku sąd uwolnił go od tego zarzutu.
Biskup gwarantuje
Wałęsa zaznaczył, że za jego prezydentury nie istniał aparat oceniający wnioski o ułaskawienie, a on sam kierował się w dużej mierze opiniami duchownych. - Nie miałem rozpoznania, więc patrzyłem kto pod propozycjami się podpisał. Jeśli było dużo księży, i jeszcze trafił się biskup, to podpisywałem. To były gwarancje i tym się kierowałem - tłumaczył.
Wałęsa dodał, że nie wie, czy takie działanie było do końca mądre, ale wówczas nie było innego rozwiązania. - Jakie miałem inne wyjście, ja dopiero wchodziłem, a cały układ miałem stary. Te służby były wprawdzie zweryfikowane, ale ze starego układu. Z ministranta na ministra to trochę trzeba czasu - powiedział były prezydent.
Podkreślił, że podejmując decyzje o ułaskawieniu starał się nie popełniać błędów. - Nikt mnie nie przekupił, nie zrobiłem nic tendencyjnie. Starałem się uczciwie, ale opierałem się na tym co miałem. Teraz już tyle lat upłynęło, chyba dopracowali się dobrych kadr, zaufania większego i przepisów lepszych. Teraz nie powinno już być pomyłek, nawet takich, na jakie ja byłem skazany – ocenił Wałęsa.
zew, PAP