Stworzenie listy 25 nie skażonych miejsc na Ziemi jest niemożliwe - mówi Alain de Swarte, nestor francuskiej ekologii, twórca pisma "Combat Nature"
- W niektórych rejonach możemy już mówić o katastrofie ekologicznej spowodowanej nie tyle przez przemysł, ile ekspansję turystyczną.
Zagrożona jest nawet dziewicza Antarktyda. W ciągu krótkiego lata polarnego biały kontynent odwiedziło w zeszłym roku ponad dziesięć tysięcy turystów. - Degradacja kruchego ekosystemu stała się faktem - alarmuje Shane Evoy, szef kanadyjskiej misji polarnej. Członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewodników Antarktycznych (IAATO) wyliczają ulubione zabawy podróżników: gonitwy za pingwinami, straszenie słoni morskich i ptaków wysiadujących jaja. Na listę ginących gatunków wpisano ostatnio albatrosy.
- O ile pierwsi turyści docierający na Antarktydę byli szaleńcami gotowymi przebyć tysiące kilometrów, aby z oddali obserwować godzinami niespotykane w innych miejscach okazy fauny, o tyle dziś są to tylko zmęczeni, zblazowani goście zaliczający kolejny kontynent - opowiada Juliette de Gautier, prowadząca przed dwoma laty prace badawcze na Wyspie Thurstona.
Nepal w 1970 r. odwiedziło 46 tys. turystów, przed dziesięcioma laty - 300 tys., w tym roku - ponad pół miliona. "Zobaczycie naród, którego wartości, religia, zwyczaje i sposób życia są radykalnie inne od naszych. W Kotlinie Katmandu podczas trekkingu spotkacie pracowitych przyjaznych ludzi. Największą przysługą, jaką możecie im oddać, jest to, aby niczego im nie ofiarowywać: żadnych długopisów, cukierków, rupii. W przeciwnym razie kolejni turyści nie będą mogli się od nich uwolnić. Jeśli obiecujecie przysłanie zdjęcia - pamiętajcie o tym. Natura ludzi Himalajów jest równie wrażliwa jak środowiska" - ostrzegają turystów docierających na najwyższe szczyty świata broszurki "Earth First!".
A Himalaje zaczynają przypominać gigantyczny śmietnik. - Wielkie wyprawy, których celem jest tylko zysk, zabierają w góry dziesiątki Szerpów, kilometry lin, tony jedzenia, drabiny, a nawet wygodne namioty wyposażone w łaźnie i telewizory. Toż to karykatura! - ocenia Krzysztof Wielicki, zdobywca wszystkich ośmiotysięczników. Na niewiele się zdaje podwyższanie opłat za możliwość wejścia na najwyższe góry i kaucji zwracanych tylko wówczas, gdy ekspedycja zejdzie razem z opakowaniami po zużytych w górach produktach. Organizacje takie jak Sagarmatha Environmental Expedition trudnią się znoszeniem z najwyższych gór niewiarygodnej ilości śmieci (od 1994 r. ponad 8 tys. kg). Akcje sprzątania prowadzone były przez wolontariuszy w Himalajach, górach Karakorum, na Kilimandżaro w Tanzanii, Aconcagua w Argentynie, meksykańskich wulkanach i wygasłych stożkach na Bali. Ostatnio uczestnicy Everest Environmental Expedition 2000 wspięli się na południową przełęcz Mount Everestu, aby usunąć z niej prawie 800 zużytych butli tlenowych.
- Papiery, garnki, plastikowe butelki, puszki - wyliczał Piotr Van der Coghen, szef Jurajskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zapraszając do wspólnego sprzątania Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jeszcze kilka lat temu wyliczałby tak gatunki fauny i flory, które można podziwiać podczas eskapady. Skalpowane są Tatry. Pod pretekstem modernizacji kolejki na Kasprowy Wierch budowana jest linia, która wwiezie 2400 osób na godzinę (sześć razy więcej niż dotychczas). Już dziś granice Tatrzańskiego Parku Narodowego przekracza każdego roku 6 mln turystów (w szczycie sezonu nawet ponad 50 tys. dziennie).
Trwa degradacja Pilska - po stronie słowackiej należącego do największego ścisłego rezerwatu górnore-glowego lasu naturalnego (gawruje tu niedźwiedź, żyją ryś, głuszec, cietrzew, wilk); po stronie polskiej zamienianego w gigantyczny narciarski lunapark. Pasy kosodrzewiny wycięte zostały w Karkonoskim Parku Narodowym. - Zatraciliśmy się w podporządkowywaniu sobie świata. O wartości gór stanowi możliwość zabudowania ich wyciągami (najczęściej wznoszonymi na dziko), oświetlenia, naśnieżenia i nadawania płoszącej zwierzęta muzyki - oceniają działacze Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. - Nie jesteśmy przeciwko narciarstwu czy rozwojowi turystyki, ale przeciw egoizmowi. Szczególnie wartościowe miejsca zachowajmy dla następnych pokoleń.
Ale jak to zrobić, jeśli nie potrafi się obronić najsłynniejszy park narodowy? Do Yellowstone w 1923 r. sprzedano 100 tys. biletów wstępu, w połowie lat 60. - dwa miliony, w zeszłym roku - ponad trzy miliony. Ekolodzy przestali już tworzyć listy najbardziej wartościowych miejsc (pierwsza, autorstwa dr. Normana Myersa, powstała w 1988 r.), gdyż wskazanie ich jest magnesem dla turystów. Podobne zastrzeżenia formułowano także wobec zestawienia "Wprost" "Atlantyda XX wieku", które opublikowaliśmy przed rokiem. Jedno z ostatnich opracowań tego rodzaju sporządzili uczeni z Conservation International.
Za najbardziej narażone na zniszczenie uznano Filipiny. Na siedmiu tysiącach wysp przetrwało jedynie 6-8 proc. pierwotnej przy-rody. Na archipelagu wciąż można spotkać 30 proc. gatunków ptaków żyjących na Ziemi. 17 proc. roślin i 55 proc. tutejszych ssaków to endemity. Zachwyca bogactwo raf koralowych. Do czasu - skutki rozwoju turystyki na Filipinach zaczynają być porównywalne z efektami połowów dziesiątkujących rzadkie gatunki zwierząt i roślin wodnych.
Masowa turystyka zabija Madagaskar. Czwarta co do wielkości wyspa oceaniczna jeszcze do niedawna była skarbnicą gatunków endemicznych (ponad 7 tys. gatunków roślin, 106 ssaków, 450 gadów i płazów). Żyje tu połowa populacji kameleonów i rośnie połowa gatunków baobabów. Wyspa reklamowana jest jako turystyczny raj. Fauna wokół wiosek jest wybijana, gdyż "urlopowicze boją się żyjątek", a miejscowa kultura prezentowana na "wieczorach folklorystycznych" w perfekcyjnie zorganizowanych wioskach z basenami i tawernami. Wybrzeża Madagaskaru zamieniają się powoli w pasma ośrodków wypoczynkowych. "Gigantyczne place budów i najazd hord turystów stały się dla wyspy większym zagrożeniem niż rabunkowy wyrąb lasów" - ostrzegają raporty "People and the Planet". W wyniku reklamy jednego z niemieckich biur podróży zwiedzający chcą zobaczyć złociste lemury katta o oczach barwy pomarańczy. Na efekt nie trzeba długo czekać...
"Biedę widać wszędzie. Miejscowi chodzą nago, a niedaleko naszego hotelu krokodyl pożarł dziecko..." - rozemocjonowana podróżniczka opowiada na lotnisku w Abidżanie przez telefon komórkowy wszystko, co dla niej najważniejsze. W pigułce podaje rodzinie w Europie swoje wrażenia. Masowa turystyka coraz częściej porównywana jest do barów szybkiej obsługi, a wykupione wczasy - do Big Maca.
- Przemysł turystyczny kpi z interesów odwiedzających i odwiedzanych - ocenia Jean-Francis Held w "Marianne". - Dawniej podróże, zastrzeżone dla arystokratów pieniądza lub śmiałków, stanowiły niewysłowioną przyjemność. Teraz stały się supermarketem, z tym że supermarkety szanują swoich klientów.
W Palma de Mallorca, porcie lotniczym jednej z najpiękniejszych wysp Europy, Majorki, co minutę startuje i ląduje samolot. Wyspa, która tak fascynowała George Sand i Fryderyka Chopina, której jaskinie chroniły formy życia tak stare, że można je nazwać żywymi skamielinami, coraz bardziej zagrożona jest narastającym masowym ruchem turystycznym - ostrzega prof. Geoff Boxshall z brytyjskiego Muzeum Historii Naturalnej. Wśród prastarych gatunków są czterocentymetrowe skorupiaki, łapiące i unieruchamiające ofiarę szczypcami wyposażonymi w gruczoły jadowe.
Władze Majorki od kilku lat wprowadzają bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące infrastruktury turystycznej. Hotele można budować tylko wówczas, gdy są wkomponowane w otoczenie (w 1997 r. wysadzono dwunastopiętrowy hotel w stolicy, zapowiedziano też rozbiórkę szpecących obiektów). - Nie kontrolowany rozwój turystyki przynosi więcej szkód niż pożytku. Popełniliśmy błąd, budując hotelowe wieżowce. Mija era wielkich hoteli, najważniejsze staje się wkomponowanie infrastruktury turystycznej w naturalne środowisko - mówi Eduardo Gamero z hiszpańskiego Ministerstwa Turystyki.
Przed turystyczną stonką broni się Le Mont-Saint-Michel; zaproponowano przywrócenie wyspiarskiego charakteru tego miejsca i zamknięcie grobli łączącej gród z lądem dla ruchu samochodowego (odwiedzający korzystaliby z kolejki o ograniczonej przepustowości). - Musimy zachować aurę średniowiecznej twierdzy. Jeśli tego nie zrobimy, kto tu przyjedzie? - pytają władze miasta. Protestują przeciw temu restauratorzy, hotelarze, wytwórcy pamiątek.
"Turystyka już nie istnieje, przynajmniej w takim sensie, jaki jej przypisuje pamięć zbiorowa" - twierdzi prof. Etienne Auphan z Sorbony. Świat odarto z tajemnicy. Wszędzie można dotrzeć, wszystko można zobaczyć, dotknąć, sfotografować. Angkor Wat odziera się z darni, kamienie oczyszcza z zielonego nalotu, andyjskie Machu Picchu łączy szybkobieżną kolejką, monumentalną Petrę i klasztory Libanu traktuje jako tło dla kiepskich pokazów z cyklu "światło i dźwięk". Kolejne minibusy w kenijskim parku Masai-Mara zatrzymują się przed smętnym drzewkiem i przygnębioną żyrafą. A gdzie słonie? - pytają rozżaleni zwiedzający Wybrzeże Kości Słoniowej. Ostatnie zostały wybite kilkadziesiąt lat temu.
Wybrzeże Goa jeszcze niedawno było magnesem dla turystów. Wspaniałe plaże, kryte bambusem chatki, gościnni ludzie, po horyzont palmy, biały piasek, raj. O tym się szeptało, polecając znajomym. Dziś Goa to prostytucja, kradzieże, strzeliste hotele z kasynami i wszelkimi atrakcjami na życzenie turystów. I odwrót urlopowiczów, których fascynują teraz Costa Brava, Morze Czerwone, Karaiby, Bali, Nepal, Antarktyda... Wspaniałych miejsc na świecie jest niewiele - w odróżnieniu od liczby podróżnych. Na poszukiwanie bliżej nie określonego turystycznego raju ruszyło w zeszłym roku 620 mln osób. Zadepczemy planetę?
Zagrożona jest nawet dziewicza Antarktyda. W ciągu krótkiego lata polarnego biały kontynent odwiedziło w zeszłym roku ponad dziesięć tysięcy turystów. - Degradacja kruchego ekosystemu stała się faktem - alarmuje Shane Evoy, szef kanadyjskiej misji polarnej. Członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewodników Antarktycznych (IAATO) wyliczają ulubione zabawy podróżników: gonitwy za pingwinami, straszenie słoni morskich i ptaków wysiadujących jaja. Na listę ginących gatunków wpisano ostatnio albatrosy.
- O ile pierwsi turyści docierający na Antarktydę byli szaleńcami gotowymi przebyć tysiące kilometrów, aby z oddali obserwować godzinami niespotykane w innych miejscach okazy fauny, o tyle dziś są to tylko zmęczeni, zblazowani goście zaliczający kolejny kontynent - opowiada Juliette de Gautier, prowadząca przed dwoma laty prace badawcze na Wyspie Thurstona.
Nepal w 1970 r. odwiedziło 46 tys. turystów, przed dziesięcioma laty - 300 tys., w tym roku - ponad pół miliona. "Zobaczycie naród, którego wartości, religia, zwyczaje i sposób życia są radykalnie inne od naszych. W Kotlinie Katmandu podczas trekkingu spotkacie pracowitych przyjaznych ludzi. Największą przysługą, jaką możecie im oddać, jest to, aby niczego im nie ofiarowywać: żadnych długopisów, cukierków, rupii. W przeciwnym razie kolejni turyści nie będą mogli się od nich uwolnić. Jeśli obiecujecie przysłanie zdjęcia - pamiętajcie o tym. Natura ludzi Himalajów jest równie wrażliwa jak środowiska" - ostrzegają turystów docierających na najwyższe szczyty świata broszurki "Earth First!".
A Himalaje zaczynają przypominać gigantyczny śmietnik. - Wielkie wyprawy, których celem jest tylko zysk, zabierają w góry dziesiątki Szerpów, kilometry lin, tony jedzenia, drabiny, a nawet wygodne namioty wyposażone w łaźnie i telewizory. Toż to karykatura! - ocenia Krzysztof Wielicki, zdobywca wszystkich ośmiotysięczników. Na niewiele się zdaje podwyższanie opłat za możliwość wejścia na najwyższe góry i kaucji zwracanych tylko wówczas, gdy ekspedycja zejdzie razem z opakowaniami po zużytych w górach produktach. Organizacje takie jak Sagarmatha Environmental Expedition trudnią się znoszeniem z najwyższych gór niewiarygodnej ilości śmieci (od 1994 r. ponad 8 tys. kg). Akcje sprzątania prowadzone były przez wolontariuszy w Himalajach, górach Karakorum, na Kilimandżaro w Tanzanii, Aconcagua w Argentynie, meksykańskich wulkanach i wygasłych stożkach na Bali. Ostatnio uczestnicy Everest Environmental Expedition 2000 wspięli się na południową przełęcz Mount Everestu, aby usunąć z niej prawie 800 zużytych butli tlenowych.
- Papiery, garnki, plastikowe butelki, puszki - wyliczał Piotr Van der Coghen, szef Jurajskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zapraszając do wspólnego sprzątania Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jeszcze kilka lat temu wyliczałby tak gatunki fauny i flory, które można podziwiać podczas eskapady. Skalpowane są Tatry. Pod pretekstem modernizacji kolejki na Kasprowy Wierch budowana jest linia, która wwiezie 2400 osób na godzinę (sześć razy więcej niż dotychczas). Już dziś granice Tatrzańskiego Parku Narodowego przekracza każdego roku 6 mln turystów (w szczycie sezonu nawet ponad 50 tys. dziennie).
Trwa degradacja Pilska - po stronie słowackiej należącego do największego ścisłego rezerwatu górnore-glowego lasu naturalnego (gawruje tu niedźwiedź, żyją ryś, głuszec, cietrzew, wilk); po stronie polskiej zamienianego w gigantyczny narciarski lunapark. Pasy kosodrzewiny wycięte zostały w Karkonoskim Parku Narodowym. - Zatraciliśmy się w podporządkowywaniu sobie świata. O wartości gór stanowi możliwość zabudowania ich wyciągami (najczęściej wznoszonymi na dziko), oświetlenia, naśnieżenia i nadawania płoszącej zwierzęta muzyki - oceniają działacze Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. - Nie jesteśmy przeciwko narciarstwu czy rozwojowi turystyki, ale przeciw egoizmowi. Szczególnie wartościowe miejsca zachowajmy dla następnych pokoleń.
Ale jak to zrobić, jeśli nie potrafi się obronić najsłynniejszy park narodowy? Do Yellowstone w 1923 r. sprzedano 100 tys. biletów wstępu, w połowie lat 60. - dwa miliony, w zeszłym roku - ponad trzy miliony. Ekolodzy przestali już tworzyć listy najbardziej wartościowych miejsc (pierwsza, autorstwa dr. Normana Myersa, powstała w 1988 r.), gdyż wskazanie ich jest magnesem dla turystów. Podobne zastrzeżenia formułowano także wobec zestawienia "Wprost" "Atlantyda XX wieku", które opublikowaliśmy przed rokiem. Jedno z ostatnich opracowań tego rodzaju sporządzili uczeni z Conservation International.
Za najbardziej narażone na zniszczenie uznano Filipiny. Na siedmiu tysiącach wysp przetrwało jedynie 6-8 proc. pierwotnej przy-rody. Na archipelagu wciąż można spotkać 30 proc. gatunków ptaków żyjących na Ziemi. 17 proc. roślin i 55 proc. tutejszych ssaków to endemity. Zachwyca bogactwo raf koralowych. Do czasu - skutki rozwoju turystyki na Filipinach zaczynają być porównywalne z efektami połowów dziesiątkujących rzadkie gatunki zwierząt i roślin wodnych.
Masowa turystyka zabija Madagaskar. Czwarta co do wielkości wyspa oceaniczna jeszcze do niedawna była skarbnicą gatunków endemicznych (ponad 7 tys. gatunków roślin, 106 ssaków, 450 gadów i płazów). Żyje tu połowa populacji kameleonów i rośnie połowa gatunków baobabów. Wyspa reklamowana jest jako turystyczny raj. Fauna wokół wiosek jest wybijana, gdyż "urlopowicze boją się żyjątek", a miejscowa kultura prezentowana na "wieczorach folklorystycznych" w perfekcyjnie zorganizowanych wioskach z basenami i tawernami. Wybrzeża Madagaskaru zamieniają się powoli w pasma ośrodków wypoczynkowych. "Gigantyczne place budów i najazd hord turystów stały się dla wyspy większym zagrożeniem niż rabunkowy wyrąb lasów" - ostrzegają raporty "People and the Planet". W wyniku reklamy jednego z niemieckich biur podróży zwiedzający chcą zobaczyć złociste lemury katta o oczach barwy pomarańczy. Na efekt nie trzeba długo czekać...
"Biedę widać wszędzie. Miejscowi chodzą nago, a niedaleko naszego hotelu krokodyl pożarł dziecko..." - rozemocjonowana podróżniczka opowiada na lotnisku w Abidżanie przez telefon komórkowy wszystko, co dla niej najważniejsze. W pigułce podaje rodzinie w Europie swoje wrażenia. Masowa turystyka coraz częściej porównywana jest do barów szybkiej obsługi, a wykupione wczasy - do Big Maca.
- Przemysł turystyczny kpi z interesów odwiedzających i odwiedzanych - ocenia Jean-Francis Held w "Marianne". - Dawniej podróże, zastrzeżone dla arystokratów pieniądza lub śmiałków, stanowiły niewysłowioną przyjemność. Teraz stały się supermarketem, z tym że supermarkety szanują swoich klientów.
W Palma de Mallorca, porcie lotniczym jednej z najpiękniejszych wysp Europy, Majorki, co minutę startuje i ląduje samolot. Wyspa, która tak fascynowała George Sand i Fryderyka Chopina, której jaskinie chroniły formy życia tak stare, że można je nazwać żywymi skamielinami, coraz bardziej zagrożona jest narastającym masowym ruchem turystycznym - ostrzega prof. Geoff Boxshall z brytyjskiego Muzeum Historii Naturalnej. Wśród prastarych gatunków są czterocentymetrowe skorupiaki, łapiące i unieruchamiające ofiarę szczypcami wyposażonymi w gruczoły jadowe.
Władze Majorki od kilku lat wprowadzają bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące infrastruktury turystycznej. Hotele można budować tylko wówczas, gdy są wkomponowane w otoczenie (w 1997 r. wysadzono dwunastopiętrowy hotel w stolicy, zapowiedziano też rozbiórkę szpecących obiektów). - Nie kontrolowany rozwój turystyki przynosi więcej szkód niż pożytku. Popełniliśmy błąd, budując hotelowe wieżowce. Mija era wielkich hoteli, najważniejsze staje się wkomponowanie infrastruktury turystycznej w naturalne środowisko - mówi Eduardo Gamero z hiszpańskiego Ministerstwa Turystyki.
Przed turystyczną stonką broni się Le Mont-Saint-Michel; zaproponowano przywrócenie wyspiarskiego charakteru tego miejsca i zamknięcie grobli łączącej gród z lądem dla ruchu samochodowego (odwiedzający korzystaliby z kolejki o ograniczonej przepustowości). - Musimy zachować aurę średniowiecznej twierdzy. Jeśli tego nie zrobimy, kto tu przyjedzie? - pytają władze miasta. Protestują przeciw temu restauratorzy, hotelarze, wytwórcy pamiątek.
"Turystyka już nie istnieje, przynajmniej w takim sensie, jaki jej przypisuje pamięć zbiorowa" - twierdzi prof. Etienne Auphan z Sorbony. Świat odarto z tajemnicy. Wszędzie można dotrzeć, wszystko można zobaczyć, dotknąć, sfotografować. Angkor Wat odziera się z darni, kamienie oczyszcza z zielonego nalotu, andyjskie Machu Picchu łączy szybkobieżną kolejką, monumentalną Petrę i klasztory Libanu traktuje jako tło dla kiepskich pokazów z cyklu "światło i dźwięk". Kolejne minibusy w kenijskim parku Masai-Mara zatrzymują się przed smętnym drzewkiem i przygnębioną żyrafą. A gdzie słonie? - pytają rozżaleni zwiedzający Wybrzeże Kości Słoniowej. Ostatnie zostały wybite kilkadziesiąt lat temu.
Wybrzeże Goa jeszcze niedawno było magnesem dla turystów. Wspaniałe plaże, kryte bambusem chatki, gościnni ludzie, po horyzont palmy, biały piasek, raj. O tym się szeptało, polecając znajomym. Dziś Goa to prostytucja, kradzieże, strzeliste hotele z kasynami i wszelkimi atrakcjami na życzenie turystów. I odwrót urlopowiczów, których fascynują teraz Costa Brava, Morze Czerwone, Karaiby, Bali, Nepal, Antarktyda... Wspaniałych miejsc na świecie jest niewiele - w odróżnieniu od liczby podróżnych. Na poszukiwanie bliżej nie określonego turystycznego raju ruszyło w zeszłym roku 620 mln osób. Zadepczemy planetę?
Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.