Według niej dyrektor biura poselskiego Migalskiego zadzwonił do jej "sekretariatu, przedstawił się jako dziennikarz i zażądał od sekretarki informacji" na temat pracy Pitery. Jak mówiła, sekretarka odpowiedziała, że nie jest upoważniona do odpowiedzi na pytania i zażądała przesłania e-maila.
Pitera dodała, że dzwoniący do sekretariatu podał nazwisko. - Pozwoliłam sobie sprawdzić. Okazało się, że nie jest dziennikarzem, że pracuje w firmie, która zajmuje się PR i marketingiem politycznym, że jest dyrektorem biura prasowego pana Migalskiego, że jest pełnomocnikiem PJN na Katowice, że był kandydatem na radnego z listy PiS - powiedziała.
- I jeszcze miał taką nieprzyjemną rzecz, że publikował oświadczenie, że w ulotce miał napisaną nieprawdę, że ma skończone dwa fakultety - zaznaczyła. - Dlatego - jak powiedziała - proponuje Migalskiemu zająć się tym, "kogo zatrudnia w swoim biurze". - I dlaczego zatrudniani pracownicy zajmują się taką dziwną robotą i mają chyba trochę - że tak powiem - pokręcony kościec moralny - oceniła.
pap, ps