Dziennikarz nie wyklucza jednak tego, że katastrofa była nieszczęśliwym wypadkiem. Dodaje jednak, że "skala zaniedbań była tak ogromna, że tylko mataczenie zmniejszało ciężar winy obydwu rządów". - Takie założenie jest logicznie możliwe, ale politycznie i moralnie nie do przyjęcia. Ciężar dowodu zawsze leży po stronie kłamcy. Wierzyć można temu, kto nie dał się wcześniej przyłapać na łganiu - uważa i dodaje, że "tymczasem od pierwszych minut po katastrofie obydwie strony, ale szczególnie Rosjanie, kłamią jak opętane". Według Sakiewicza "muszą więc najpierw oczyścić się z najpoważniejszego zarzutu, ale zrobić to może tylko ktoś, kto z obydwoma rządami nie jest związany". - Blokowanie umiędzynarodowienia tej sprawy i dostępu opozycji do śledztwa podejrzenia tylko zwiększa - dodaje.
Zyski Rosjan
Sakiewicz uważa, że Rosja czerpie teraz ogromne zyski z katastrofy smoleńskiej. - Polską rządzi od roku prorosyjski prezydent, którego polityka odbudowuje tu wpływy zarówno Moskwy, jak i ludzi z dawnych WSI - uważa. - Gdyby doszło do wyborów w normalnym trybie, Bronisław Komorowski miałby szansę na zwycięstwo, ale pewności nie mógł mieć żadnej - dodaje i stwierdza, że "10 kwietnia Komorowski przejął urząd prezydenta i tylko przypadek sprawił, że w katastrofie nie zginął jego późniejszy kontrkandydat". - Nie wiadomo, jaki wpływ na sytuację wyborczą miało przejęcie kontroli nad wieloma tajnymi materiałami, w tym raportem dotyczącym WSI - uważa Sakiewicz.
Według niego kolejnym ogromnym zyskiem dla Rosjan "była śmierć wraz z prezydentem generałów uchodzących za najbardziej pronatowskich". - Zagłada polskiej delegacji mogła też być niezłym ostrzeżeniem dla innych „buntowników" - dodaje.Zamach bez świadków?
Sakiewicz twierdzi, że 10 kwietnia mogło dojść do zamachu, gdyż nie ma świadków, którzy mogliby potwierdzić celowe doprowadzenie do katastrofy. - Nie było żadnych oczu. Wszyscy bezpośredni świadkowie nie żyją. Pozostałych świadków i dowody Donald Tusk pozwolił obrabiać Rosjanom - ocenia dziennikarz. Bagatelizuje również hipotezy, jakoby tupolewa miała zniszczyć bomba. - A kto twierdzi, że taki samolot niszczy się przy pomocy bomby? Może dla Kadafiego to odpowiednie metody - uważa i dodaje: - Rosjanie mają arsenał o wiele bogatszy. Dysponując dostępem do samolotu, lotniska i całej otaczającej przestrzeni powietrznej, mogli zrobić bardzo wiele - od celowej awarii, przez umyślne wprowadzenie w błąd pilotów, do ataku jakimś rodzajem niekonwencjonalnej broni.
Miliony wierzą w zamach
Sakiewicz uważa, że nie tylko jemu towarzyszy przekonanie, iż 10 kwietnia doszło do zamachu. - W przeciwieństwie do większości dziennikarzy i wielu moich kolegów, również z prawej strony, nigdy nie wykluczałem wersji, że 10 kwietnia 2010 r. mogło dojść do celowego, czyli niespowodowanego ludzkim błędem bądź zaniedbaniem, zabicia prezydenta i 95 towarzyszących mu osób - stwierdza i dodaje: - Takie podejrzenie towarzyszy nie tylko milionom Polaków, ale też wielu wybitnym politykom i ekspertom również w Europie Zachodniej i USA.
ps, niezalezna.pl