Waszyngton, jak pisze autor artykułu Siobhan Hughes, nie chce odgrywać wiodącej roli w jakichkolwiek atakach na terenie Libii. Stany Zjednoczone chcą aby dowództwo objęły państwa europejskie. Jak powiedział prezydent Obama, liczy on również na wsparcie NATO. Niechęć prezydenta Obamy do agresywniejszych działań USA w Libii wynika głównie z problemów jakim musi stawić czoła w obrębie swojego kraju. Obama, na rok przed kampanią prezydencką nie chce angażować USA w nowy konflikt. Wszystkie konflikty, w których USA obecnie biorą udział, są to konflikty odziedziczone po G.W .Bushu.
Zdaniem „The Wall Street Journal" sprawa interwencji w Libii silnie dzieli obie partie Republikanów i Demokratów. Zdania w obu wielkich partiach są bardzo podzielone. – Rozmawiamy o budżecie, deficycie..nie zapominajmy, że ewentualna interwencja w Libii oznacza wielkie koszty dla naszego wojska. Nie możemy sobie na to pozwolić – mówi wpływowy senator Republikanów Richard Lugar. Zaś jego kolega partyjny Lindsey Graham uważa, że w interesie USA jest obalić dyktatora, który morduje swoich ludzi. W podobnym tonie wypowiada się Demokrata, były kandydat na prezydenta USA John Kerry. – Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ oznacza natychmiastowe wezwanie do działania. Powinniśmy wziąć w tym udział – mówi cytowany przez „WSJ” senator Kerry. Z drugiej strony inny Demokrata, senator Carl Levin z Michigan twierdzi, że aby prezydent Obama mógł zaangażować USA w Libii powinien wcześniej poprosić o zdanie Kongres w celu wypowiedzenia wojny Libii.
Autor artykułu Siobhan Hughes uważa, że prezydent Obama nie mając silnego i jednoznacznego wsparcia ze strony Kongresu nie zdecyduje się na to żeby USA odegrały wiodącą rolę w interwencji w Libii. USA wolą aby kluczową rolę odegrali europejczycy z Francją i Wielką Brytanią na czele.MK