Syryjska armia została rozmieszona na rogatkach miasta Dara na południowym zachodzie kraju, gdzie w ostatnich dniach doszło do antyrządowych protestów, w których zginęło pięcioro cywilów. Tysiące żałobników, uczestniczących w pogrzebie 23-letniego mężczyzny, jednej z ofiar ostatnich zajść, żądało politycznej wolności i zahamowania korupcji w kraju. "Bóg, Syria, wolność. Ludzie chcą zerwania z korupcją" - krzyczeli zebrani. Według Agencji Associated Press, funkcjonariusze oddziałów prewencji uzbrojeni w pałki podążali za tłumem. Obyło się bez incydentów.
20 marca w Darze demonstranci domagający się wolności i zakończenia panowania korupcji, podpalili siedzibę rządzącej w kraju partii Baas. Podpalono również gmach sądu i przedstawicielstwa dwóch operatorów telefonii komórkowej, w tym firmy Syriatel należącej do kuzyna prezydenta Baszara el-Asada. Wcześniej siły bezpieczeństwa ostrzelały wielotysięczny tłum demonstrantów i użyły gazu łzawiącego zabijając jedną osobę.
W trakcie demonstracji zwołanej 19 marca po spacyfikowanym przez władze zgromadzeniu, w którym zginęły co najmniej cztery osoby, służby specjalne aresztowały kilkudziesięciu manifestantów. Wiele osób zostało także rannych w interwencji.
W Syrii demonstracje wymierzone przeciwko prezydentowi Asadowi trwają od połowy marca. Aby uspokoić nastroje władze ogłosiły w niedzielę, że zwolnią z aresztu kilkunastu uczniów zatrzymanych w tym miesiącu za wypisywanie na ścianach budynków w Darze prodemokratycznych haseł. Autorytarny prezydent Syrii Asad, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy od 1963 roku.
PAP, arb