Po niedawnej katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima rząd Niemiec postanowił zrewidować swoją budzącą wiele kontrowersji politykę w sprawie energii atomowej. Merkel ogłosiła trzymiesięczne moratorium na wdrożenie zeszłorocznej ustawy, wydłużającej eksploatację elektrowni jądrowych o średnio 12 lat, zapowiedziała kontrolę standardów bezpieczeństwa w elektrowniach oraz nakazała tymczasowe wyłączenie najstarszych reaktorów, uruchomionych jeszcze przed 1980 rokiem. Opozycja zarzuca niemieckiej kanclerz, że decyzje te motywowane są głównie obawami o wynik nadchodzących wyborów regionalnych w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie.
Tymczasem prezes koncernu energetycznego E.ON Johannes Teyssen ostrzegł w wywiadzie dla "Rheinische Post", że wskutek nakazanego przez rząd czasowego wyłączenia siedmiu najstarszych elektrowni jądrowych w Niemczech "znacznie wzrosło ryzyko blackoutu", czyli rozległej awarii zasilania. - W południowych Niemczech produkcja energii elektrycznej będzie znacznie mniejsza, niż dotychczas. Na taką zmianę w regionalnej dystrybucji prądu sieć nie jest przygotowana - ocenił Teyssen.
PAP, arb