Po podwyżkach ceł stali, ogłoszonych przez USA, UE zapowiedziała wprowadzenie restrykcji w imporcie stali na swój rynek. Oznacza to pogłębienie polskich problemów.
Komisja Europejska chce w ten sposób zapobiec zalaniu unijnego rynku przez produkty nie wpuszczone na rynek amerykański.
"Skonsultujemy się z państwami członkowskimi 12 marca i zastosujemy tymczasowe kroki, gdy tylko będziemy mieli dostatecznie mocne domniemanie wzrostu importu" - oświadczył po środowym posiedzeniu komisarz ds. handlu Pascal Lamy.
Posunięcia ochronne, które mogą przybrać postać kontyngentów importowych, obejmą zapewne również kraje kandydujące do unii, w tym Polskę, bowiem Światowa Organizacja Handlu (WTO) zabrania faworyzowania jednych dostawców kosztem innych.
Komisarza Lamy uspokaja kraje Europy Środkowej i Wschodniej. W jego ocenie unijne restrykcje dotkną je w ograniczonym stopniu, ponieważ produkują one przede wszystkim wyroby nisko przetworzone, a amerykańska decyzja uderza głównie w unijnych producentów wysoko przetworzonych wyrobów płaskich. Zatem nie ma powodów, by skierowali swój eksport zamiast do USA na rynek UE.
Podkreślił przy tym, że ostrzegł w liście prezydenta George'a W. Busha przed "zgubnymi skutkami" objęcia amerykańskimi restrykcjami eksporterów z krajów kandydujących, które są w trakcie bolesnej restrukturyzacji hutnictwa. "To posłanie zostało w pełni zrozumiane w Waszygtonie" - twierdzi Lamy.
Ewentualna wojna stalowa między USA a Unią nie oznacza konieczności ponownej rewizji programów restrukturyzacji hutnictwa w krajach kandydujących, uważa Jean-Christophe Filori, rzecznik komisarza ds. poszerzenia Guentera Verheugena.
Polski rząd przyjął właśnie w ubiegły piątek nową wersję takiego programu, i ma go przedstawić Komisji w najbliższych dniach.
Jeszcze przed decyzją USA minister gospodarki Jacek Piechota przyznał po rozmowach w Brukseli (25 lutego), że w wypadku zastosowania ceł przez Amerykanów "nasze hutnictwo znalazłoby się w jeszcze trudniejszej sytuacji i w takim kontekście rozwiązać problem (restrukturyzacji) byłoby jeszcze trudniej".
em, pap
"Skonsultujemy się z państwami członkowskimi 12 marca i zastosujemy tymczasowe kroki, gdy tylko będziemy mieli dostatecznie mocne domniemanie wzrostu importu" - oświadczył po środowym posiedzeniu komisarz ds. handlu Pascal Lamy.
Posunięcia ochronne, które mogą przybrać postać kontyngentów importowych, obejmą zapewne również kraje kandydujące do unii, w tym Polskę, bowiem Światowa Organizacja Handlu (WTO) zabrania faworyzowania jednych dostawców kosztem innych.
Komisarza Lamy uspokaja kraje Europy Środkowej i Wschodniej. W jego ocenie unijne restrykcje dotkną je w ograniczonym stopniu, ponieważ produkują one przede wszystkim wyroby nisko przetworzone, a amerykańska decyzja uderza głównie w unijnych producentów wysoko przetworzonych wyrobów płaskich. Zatem nie ma powodów, by skierowali swój eksport zamiast do USA na rynek UE.
Podkreślił przy tym, że ostrzegł w liście prezydenta George'a W. Busha przed "zgubnymi skutkami" objęcia amerykańskimi restrykcjami eksporterów z krajów kandydujących, które są w trakcie bolesnej restrukturyzacji hutnictwa. "To posłanie zostało w pełni zrozumiane w Waszygtonie" - twierdzi Lamy.
Ewentualna wojna stalowa między USA a Unią nie oznacza konieczności ponownej rewizji programów restrukturyzacji hutnictwa w krajach kandydujących, uważa Jean-Christophe Filori, rzecznik komisarza ds. poszerzenia Guentera Verheugena.
Polski rząd przyjął właśnie w ubiegły piątek nową wersję takiego programu, i ma go przedstawić Komisji w najbliższych dniach.
Jeszcze przed decyzją USA minister gospodarki Jacek Piechota przyznał po rozmowach w Brukseli (25 lutego), że w wypadku zastosowania ceł przez Amerykanów "nasze hutnictwo znalazłoby się w jeszcze trudniejszej sytuacji i w takim kontekście rozwiązać problem (restrukturyzacji) byłoby jeszcze trudniej".
em, pap