Mimo trwających bombardowań i setek zabitych wśród broniących się w górach talibów i fanatyków Al-Kaidy, ich liczba zamiast maleć, wciąż rośnie.
Ku zaskoczeniu dowódców trwającej od soboty sojuszniczej operacji "Anakonda", która ma zmiażdżyć nieprzyjacielskie zgrupowanie ukrywające się w masywie Szah-i-Kot, w ostatnich dniach dołączyli do niego przenikający z zewnątrz przez pierścień okrążenia nowi bojownicy, którzy chcą wziąć udział w "świętej wojnie" z USA.
W sobotę, gdy rozpoczynano atak, w masywie było 150-200 nieprzyjacielskich bojowników, ocenia dowódca operacji, generał F.L. Buster Hagenbeck. Obecnie, jak szacują niektórzy komendanci afgańscy, w bunkrach, tunelach i jaskiniach masywu Szah-i-Kot broni się aż 2300 talibów i fanatyków z terrorystycznej siatki Al-Kaida. Część z nich dotarła na miejsce walk z pobliskiego Pakistanu, inni z kryjówek w innych prowincjach Afganistanu. Wielu z nich to Arabowie, Pakistańczycy i Czeczeni.
Nie pomagają blokady ustanowione przez wojsko wokół Szah-i- Kot, zagradzające cztery czy pięć szlaków prowadzących do i z Masywu. "Są tu setki ścieżek przemytniczych", powiedział reporterom sprzedawca z pobliskiej wioski Surma.
Sprzymierzone z USA afgańskie siły prorządowe ściągają też ochotników, oferując im - według Associated Press - 4 tysiące dolarów za każdego schwytanego zagranicznego bojownika, a dowództwo amerykańskie poprosiło o posiłki: 300 dodatkowych żołnierzy, 17 śmigłowców szturmowych i samoloty A-10 o wielkiej sile rażenia.
Akcję utrudnia bardzo długa linia frontu - długości dziesięciu kilometrów - i to, że przebiega w bardzo trudnym, wysokogórskim i pokrytym śniegiem terenie. Większość bunkrów i jaskiń, w których ukrywa się nieprzyjaciel, leży na wysokości do trzech tysięcy metrów. Jak twierdzi Reuters, część żołnierzy amerykańskich cierpi na chorobę wysokościową spowodowaną pobytem w rozrzedzonym i mroźnym powietrzu.
Podziemne jaskinie są stale bombardowane przez ciężkie bombowce B-52. Czwartkowe naloty na Szah-i-Kot były tak potężne, że wybuchy bomb słyszano w oddalonym o 45 km mieście Gardez.
"Anakonda" jest największą z dotychczasowych operacji w wojnie z talibami i Al-Kaidą. Z niedobitkami Al-Kaidy walczy prawie 1200 żołnierzy amerykańskich, 200 komandosów innych państw zachodnich i przeszło 800 Afgańczyków.
W walkach w Szah-i-Kot uczestniczą po raz pierwszy żołnierze amerykańskich sił lądowych. W pierwszych dniach operacji zginęło ośmiu Amerykanów, a około 50 odniosło rany. Dowództwo amerykańskie nie wyklucza dalszych strat.
em, pap
W sobotę, gdy rozpoczynano atak, w masywie było 150-200 nieprzyjacielskich bojowników, ocenia dowódca operacji, generał F.L. Buster Hagenbeck. Obecnie, jak szacują niektórzy komendanci afgańscy, w bunkrach, tunelach i jaskiniach masywu Szah-i-Kot broni się aż 2300 talibów i fanatyków z terrorystycznej siatki Al-Kaida. Część z nich dotarła na miejsce walk z pobliskiego Pakistanu, inni z kryjówek w innych prowincjach Afganistanu. Wielu z nich to Arabowie, Pakistańczycy i Czeczeni.
Nie pomagają blokady ustanowione przez wojsko wokół Szah-i- Kot, zagradzające cztery czy pięć szlaków prowadzących do i z Masywu. "Są tu setki ścieżek przemytniczych", powiedział reporterom sprzedawca z pobliskiej wioski Surma.
Sprzymierzone z USA afgańskie siły prorządowe ściągają też ochotników, oferując im - według Associated Press - 4 tysiące dolarów za każdego schwytanego zagranicznego bojownika, a dowództwo amerykańskie poprosiło o posiłki: 300 dodatkowych żołnierzy, 17 śmigłowców szturmowych i samoloty A-10 o wielkiej sile rażenia.
Akcję utrudnia bardzo długa linia frontu - długości dziesięciu kilometrów - i to, że przebiega w bardzo trudnym, wysokogórskim i pokrytym śniegiem terenie. Większość bunkrów i jaskiń, w których ukrywa się nieprzyjaciel, leży na wysokości do trzech tysięcy metrów. Jak twierdzi Reuters, część żołnierzy amerykańskich cierpi na chorobę wysokościową spowodowaną pobytem w rozrzedzonym i mroźnym powietrzu.
Podziemne jaskinie są stale bombardowane przez ciężkie bombowce B-52. Czwartkowe naloty na Szah-i-Kot były tak potężne, że wybuchy bomb słyszano w oddalonym o 45 km mieście Gardez.
"Anakonda" jest największą z dotychczasowych operacji w wojnie z talibami i Al-Kaidą. Z niedobitkami Al-Kaidy walczy prawie 1200 żołnierzy amerykańskich, 200 komandosów innych państw zachodnich i przeszło 800 Afgańczyków.
W walkach w Szah-i-Kot uczestniczą po raz pierwszy żołnierze amerykańskich sił lądowych. W pierwszych dniach operacji zginęło ośmiu Amerykanów, a około 50 odniosło rany. Dowództwo amerykańskie nie wyklucza dalszych strat.
em, pap