Antoni Macierewicz nie ma żadnych podstaw, by mnie oskarżać. To działanie polityczne - przekonywał były polski akredytowany przedstawiciel przy MAK płk Edmund Klich. Wcześniej poseł PiS zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez Klicha.
Zawiadomienie zostało skierowane do prokuratury 31 marca. Macierewicz, który jest szefem parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską, zarzuca Klichowi utrudnianie prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie postępowania karnego w sprawie katastrofy, a także "działania na szkodę Polski jako jej przedstawiciel na terenie Federacji Rosyjskiej". Według Macierewicza, Klich przekroczył swoje uprawnienia, gdy trzy dni po katastrofie w Smoleńsku zażądał od wojskowych prokuratorów przerwania przesłuchania szefa meteo na lotnisku. Poseł PiS zarzuca też Klichowi, że uniemożliwił polskim obserwatorom udział w oblocie środków radiotechnicznej kontroli lotów lotniska. Ponadto Klich - zdaniem Macierewicza - mógł uniemożliwić polskim ekspertom badającym wrak samolotu "dokończenie prac przed zniszczeniem i wywiezieniem jego szczątków przez przedstawicieli Federacji Rosyjskiej".
W opinii Klicha gdyby na początku badania katastrofy doszło do "wielkiej awantury", to - jak mówił - nic już byśmy od Rosjan nie dostali, np. nagrań rozmów na wieży w Smoleńsku. - Teraz ważniejsze są szczegółowe rozmowy z wieży, w tym kontakty z Moskwą, niż szczegółowe dane z oblotu, bo wiem, że ten sprzęt był byle jaki - ocenił Klich. Pułkownik tłumaczył, że system zainstalowany w Smoleńsku jest bardzo nieprecyzyjny, "szczególnie jeśli chodzi o wysokość". To właśnie słaba jakość systemów lotniska w Smoleńsku zadecydowała - zdaniem Klicha - o tym, że Rosjanie nie udostępnili Polsce danych z oblotu.
PAP, arb