Wchodząc na zamknięte dla mediów posiedzenie, członkowie Rady wyrażali ostrożny optymizm w sprawie ogłoszenia w czwartek konkursu na prezesa. Podkreślali, że Rada musi jeszcze opracować regulamin konkursu. Nie chcieli też spekulować co do możliwych kandydatów. Jeden z członków Rady prof. Antoni Dudek podkreślił, że nowy prezes będzie przede wszystkim musiał być odporny na naciski polityczne.
Rada wskaże prezesa
Według nowelizacji ustawy o IPN autorstwa PO z 2010 r. głównym zadaniem Rady będzie rozpisanie konkursu i wskazanie kandydata, spoza swego grona, na prezesa IPN. Na 5-letnią kadencję ma go powołać Sejm, za zgodą Senatu, zwykłą większością głosów (przed nowelizacją wymagana była większość 3/5 głosów). Prezesem IPN może być obywatel polski wyróżniający się "wysokimi walorami moralnymi oraz wiedzą przydatną w pracach Instytutu", który korzysta z pełni praw publicznych i jest niekarany; nie był agentem ani oficerem służb specjalnych PRL oraz nie ma związków z obecnymi służbami specjalnymi RP; nie jest też członkiem partii politycznej czy związku zawodowego i nie prowadzi "działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością jego urzędu". Do konkursu może przystąpić osoba, która ma wykształcenie wyższe z tytułem naukowym, doświadczenie na stanowisku kierowniczym; zna problematykę IPN i odpowiednich ustaw; zna języki obce. W ramach konkursu na prezesa odbywają się publiczne przesłuchania kandydatów.
Zdaniem mediów faworytami są szefowie oddziałów IPN: warszawskiego - Jerzy Eisler i krakowskiego - Marek Lasota. Ponadto media piszą o możliwości kandydowania dyrektora Muzeum II Wojny Światowej Pawła Machcewicza oraz ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Aleksandra Halla. Członkowie Rady mówili jednak, że niektóre z tych osób ogłosiły już, że nie wystartują.
Kolegium do historii
Z chwilą inauguracji Rady do historii przeszło 11-osobowe Kolegium IPN, wybrane jeszcze za rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR (byli w niej Chojnowski i Paczkowski). Członkiem Rady może być tylko osoba z tytułem naukowym z nauk humanistycznych lub prawnych. Nie było to warunkiem zasiadania w Kolegium, gdzie - jak podkreślała PO - są m.in. były prezes TVP, inżynier i socjolog wsi, a nie ma żadnego prawnika.
Rada dostała większe kompetencje niż Kolegium. Ma ona m.in. ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN oraz opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN (u prezydenta RP leży już wniosek o odwołanie szefa pionu śledczego IPN Dariusza Gabrela). W przypadku odrzucenia rocznego sprawozdania prezesa IPN przez Radę może ona wnosić o jego odwołanie przez parlament.
PiS zaskarżyło już nowelizację z 2010 r. do Trybunału Konstytucyjnego; miał to uczynić prezydent Lech Kaczyński, ale nie zdążył przed śmiercią w katastrofie smoleńskiej. Gdy w grudniu 2009 r. PO złożyła swój projekt, jej politycy mówili, że "trzeba naprawić tę źle kierowaną przez prezesa Janusza Kurtykę instytucję", bo IPN "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". PO zapewniała, że nie chciała odwoływać Kurtyki przed upływem jego kadencji pod koniec 2010 r. Politycy PiS i Kurtyka mówili zaś o próbie "upolitycznienia" Instytutu.
zew, PAP