Dera przekonywał, że komisja hazardowa zebrała niezbite dowody przekroczenia prawa przez głównych bohaterów afery. - Komisja udowodniła związek przyczynowo skutkowy między nagranymi, udokumentowanymi rozmowami między branżą hazardową, a politykami. Są związki czasowe rozmów, spotkań i konkretnych działań. Jest skutek w postaci pisma z 30 czerwca, w którym Mirosław Drzewiecki wycofuje się z dopłat. Nie dochodzi do tego w wyniku przecieku - mówił polityk PiS. - Co jeszcze trzeba więcej, żeby udowodnić przestępstwo? Były konkretne dążenia branży, zachowania - dodał.
Dera podkreślił, że czeka na uprawomocnienie orzeczenia prokuratury o umorzeniu sprawy. - Nie będę miał wtedy prawnych przeszkód, żeby przekazać opinii publicznej dowody z podsłuchów i słynną skrzynkę mailową (chodzi o zawartość skrzynki mailowej Marcina Rosoła, szefa gabinetu politycznego byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - red.). Jak to ludzie poczytają i posłuchają, sami rozstrzygną, czy prokuratura postępowała dobrze - powiedział poseł PiS.
Warszawska prokuratura okręgowa badała cztery wątki sprawy: niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w czasie prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych; podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w ramach prac nad tą ustawą, udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za takie pośrednictwo oraz rekomendowanie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki kandydata na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Wszystkie umorzyła.
zew, PAP