Stanisław Ciosek, były ambasador Polski w ZSRR i Rosji pytany o sprawę usunięcia przez Rosjan tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej podkreśla, że "tablica znalazła się na kamieniu, który Rosjanie tam umieścili" w związku z czym "dobrym obyczajem jest, by takie tablice różne przytwierdzać, uzgodniwszy wcześniej sam fakt, a po drugiej treść z gospodarzem". Dlatego - zdaniem ambasadora Cioska - Rosjanie mieli prawo zdemontować tablicę.
- Rosjanie mają w stu procentach rację, że my się panoszymy na ich terytorium. Proszę sobie wyobrazić, że do pańskiego domu przychodzi sąsiad i panu przywierca święty obrazek, bo mówi, że on święty i ważny dla niego i na pańskiej ścianie przytwierdza, a pan jeszcze jest innej wiary na przykład. I jak tak można? - pyta retorycznie Ciosek. I dodaje, że - jego zdaniem - nie wolno takich rzeczy robić. - Dobry obyczaj został naruszony. Nie wolno, złe wychowanie - ubolewa.
Ambasador Ciosek przyznaje, że wina Rosjan polega na tym, że "powinni tę bombę zdetonować miesiąc temu", skoro tablica znajdowała się w Katyniu od listopada. - Wszyscy się bali skandalu, prawdopodobnie Rosjanie czekali, żeby Polacy to zdjęli, skoro umieścili tę tablicę. Myśmy czekali, żeby to Rosjanie zdjęli. I w przeddzień dopiero nastąpiła katastrofa. Źle się stało, że to w przeddzień zdjęto - mówi.
- Zanim dziecko włożono do kąpieli, to tę kąpiel już wylano, powiedziałbym parafrazując nasze przysłowie. Debatujemy tylko o wieńcu, o skandalu czy innych problemach z tym związanych, natomiast umyka nam ogromna waga symboliczna tego spotkania. Po raz pierwszy rosyjski prezydent przyjeżdża do Katynia z taką pełną, oficjalną wizytą - podkreśla były ambasador.Polskie Radio, arb