"Łatwo się domyśleć, dlaczego europejscy przywódcy są mocno przestraszeni. Już teraz mają trudności w egzekwowaniu strefy zakazu lotów nad Libią, w konflikcie, który z trudem uznać można za konflikt na średnią skalę" - zauważył Stephens. "Waszyngton ma inne pilne priorytety - we wschodniej Azji, Pakistanie, Afganistanie i na Bliskim Wschodzie. W Europie zapomniano o Iraku, ale USA wciąż są tam mocno zaangażowane. Innym priorytetem Amerykanów jest redukcja deficytu idącego w tysiące miliardów. Jeśli rządy europejskie nie chcą płacić za własne bezpieczeństwo, to dlaczego miałby to robić podatnik USA?" - pyta.
Tymczasem zagrożenia dla europejskiego bezpieczeństwa są oczywiste: Libia to chaos na progu Europy, rejon Bałkanów Zachodnich to "zbrojna niestabilność", była Jugosławia to "ośrodek dowodzenia i kontroli" przemytu narkotyków i nielegalnej imigracji, a na wschodzie Rosja skorzysta z wycofania się Amerykanów do utwierdzenia hegemonii na obszarze postsowieckim i poza nim.
Wśród europejskich państw NATO zwiększenie wydatków na obronę ma w planach tylko Dania. Inne państwa zamrażają je, lub obcinają. Niektóre wydają mniej na obronę niż 2 proc. PKB wymagane przez NATO. Parasol ochronny USA nad Europą długie lata umożliwiał rządom obejście sprzeczności między rosnącym poziomem zagrożeń dla bezpieczeństwa, a zmniejszaniem wydatków na obronę. Wojskowa obecność amerykańska w Europie pozwalała europejskim przywódcom tkwić w błędnym przeświadczeniu, że są bezpieczni. Teraz, gdy Jankesi wracają do siebie, nadszedł czas, by Europa wydoroślała - podsumował swoje refleksje Stephens.
PAP