Prezes i proszki
Były polityk PiS mówiąc o Jarosławie Kaczyńskim przypomina, że lider PiS ogłosił, iż "przez trzy miesiące prowadził politykę, z którą się fundamentalnie nie zgadzał, bo brał proszki". - Ta i inne tego typu wypowiedzi wykluczają tę osobę z normalnego obiegu. PiS staje się w gwałtownym tempie partią typu lepenowskiego. Ma dwie zasadnicze cechy: nieodwoływalny przywódca i wprowadzanie kryterium ulicznego do demokratycznej polityki - ocenia Kamiński. Pytany o owe "kryterium uliczne" eurodeputowany PJN stwierdza, że chodzi o "przepychanki przed pałacem z porównywaniem Donalda Tuska do Stalina". - Przy całym moim krytycyzmie wobec Tuska porównywanie go do Stalina jest albo przejawem zupełnego braku przyzwoitości, albo kompletnej niewiedzy historycznej - podkreśla. - Nie występuję o delegalizację PiS – ma fundamentalne prawo mówić do Polaków takim językiem, jak chce. Ale mam prawo jako polityk, może nieudolnie, próbować tworzyć alternatywę dla centroprawicowych wyborców - dodaje.
Eurodeputowany PJN przyznaje, że jest autorem tezy zgodnie z którą "częścią narracji PJN powinno być obnażenie zasadniczej słabości PiS". - A tą słabością, paradoksalnie, jest prezes. Jarosław Kaczyński jest dziś typem władcy, którego czarna legenda nakręca białą legendę i odwrotnie. Krytyka, która pada na Kaczyńskiego ze strony lewicowej i liberalnej, jest często brutalna i niesprawiedliwa. Ale ona, paradoksalnie, tylko ułatwia jego przywództwo. I tym należy się zająć. Mam na to kilka dobrych pomysłów. Bo przywództwo Jarosława Kaczyńskiego trzeba zdekonstruować. I pokazać, jak niedającym szans na przyszłość jest dzisiaj przywódcą - przekonuje.
Premier i PRMówiąc o Donaldzie Tusku Kamiński stwierdza, że jego największym zarzutem wobec premiera jest to, iż Tusk "abdykował z roli przywódcy. - Zajmuje się wyłącznie PR-em, by utrzymać się przy władzy. Przykład Hiszpanii, a zwłaszcza Irlandii pokazuje, że opieszałość polityków doprowadziła ich kraj do skraju gospodarczej przepaści. I ja pod rządami Tuska nie czuję się w naszym kraju bezpiecznie. Słynna sprawa OFE też była tylko działaniem doraźnym, budżetową łataniną - punktuje polityk.
"Rzeczpospolita", arb