Chodzi o wypowiedź Donalda Tuska ze środowej debaty w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie ministra skarbu Aleksandra Grada. - Terminal gazu skroplonego LNG był obiektem kontestacji, tak jak i dziś, pewnego sceptycyzmu czy pewnych wątpliwości ze strony lewicy - oświadczył premier w Sejmie. Dodał, że ze strony lewicy bardzo często padały pytania, były wątpliwości, czy dywersyfikacja jest potrzebna. - A jeśli chodzi o prawicę, to przez długi czas byliśmy świadkami takich modłów z jej strony, żeby dywersyfikacja stała się faktem, tylko że kompletnie nic w tej sprawie nie zrobiono - mówił szef rządu.
Tusk: ten czas niedługo nadejdzie
- Znowu jestem bardzo zdziwiony wystąpieniem posła Poncyljusza, bo zarzucał ministrowi Gradowi, że on robi to w sposób ślamazarny – pan chyba nawet użył słowa bojkot – albo że on w sprawie tej inwestycji (LNG) jakoś nie tak się zachowywał, że rok nic nie robił. Przecież wszystko, co się dzieje wokół gazoportu, jest absolutnym rekordem świata, jeśli chodzi o tempo. Nie chcę przynudzać, zresztą szczerze powiedziawszy, okazałoby się, że ta sprawa jest bardziej w okolicach sprawy karnej niż politycznej, jeśli opisałbym w szczegółach, co do niedawna pańscy koledzy i koleżanki przygotowywali jako sposób na dywersyfikację dostaw gazu. Szwajcarskie, koreańskie spółki, pośrednicy w potencjalnych kontraktach gazowych. Jeśli przyjdzie czas, to długo będziemy opowiadali o tych bardzo dwuznacznych i dziwacznych przedsięwzięciach gazowych poprzedniego rządu. Ten czas niedługo nadejdzie - powiedział Tusk.
PiS: Tusk straszy hakami
Adam Hofman podkreślił, że zabrakło mu "oburzenia polskich mediów" na "nietypową", choć "w pewnym kontekście wydaje się, że już normalną wypowiedź Donalda Tuska z mównicy sejmowej". - Mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której prezes Rady Ministrów straszył opozycję hakami. Człowiek, któremu podlegają także służby specjalne grozi opozycji, mówi: już niedługo zobaczycie - krytykował rzecznik PiS. Według Hofmana, dziennikarze mają obowiązek sprawdzić, czy takie słowa premiera nie są groźne dla demokracji.
PO: PiS nie ma mandatu moralnego
Szef Komisji Skarbu Tadeusz Aziewicz (PO) pytany o słowa Hofmana powiedział, że działacze PiS nie mają "absolutnie mandatu moralnego", by zarzucać komukolwiek wykorzystywanie służb specjalnych do polityki. Dodał, że nie zna materiałów, o których mówił premier, ale - jak podkreślił - nie sądzi, by "była to wiedza zdobyta w sposób nieformalny".
- Myślę, że tu nie chodzi o zbieranie haków, tylko po prostu chodzi o informację na temat rzeczywistości, którą poznał pan premier, obejmując swoją funkcję. Jeżeli taką deklarację złożył, to na pewno miał ku temu podstawy - ocenił Aziewicz. Jego zdaniem politycy PiS "sami mają świadomość, jak rządzili i jak kłopotliwe" mogą być dla nich m.in. porównania jakości pracy obecnego ministra skarbu i ministra skarbu w rządach PiS Wojciecha Jasińskiego.
SLD: czy to szantaż?
Wiceszef klubu SLD Marek Wikiński odnosząc się do słów premiera z debaty, powiedział na konferencji prasowej Sojuszu, że szef rządu jako "funkcjonariusz publiczny jest zobowiązany, z mocy prawa, powiadomić organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa". - Panie premierze, jeżeli pan tego nie uczyni, to można to odnieść, że chce pan stosować szantaż polityczny wobec przeciwników politycznych - dodał Wikiński.
Ocenił ponadto, że "deklaracje, którymi premier Tusk straszy Polaków, są tylko grą polityczną, grą wyborczą, która ma pobudzić elektorat PO, który jest zawiedziony brakiem działań rządu PO". - On przed czterema laty uwierzył w program gospodarczy "3X15" (chodziło o wysokość stawek podatkowych - red.) dla polskich przedsiębiorców i podatników. Od tego zakurzonego programu PO odeszła i dzisiaj stara się wszelkimi sposobami pobudzić swój elektorat - zaznaczył Wikiński.
zew, PAP