- Dla osób z mojego pokolenia lata pontyfikatu Jana Pawła II to połowa ich życia - co więcej - połowa bardzo ważna, obejmująca młodość, w której kształtują się życiowe postawy, i czas najbardziej aktywnej dorosłości, kiedy tworzymy swoje najlepsze dokonania. Żyjąc w Polsce ostatnich dziesięcioleci XX wieku i pierwszych lat XXI wieku, wiedzieliśmy, że on po prostu jest. Mogliśmy sobie tego nie uświadamiać na co dzień, ale jego obecność była tak oczywista i prosta, że budziła naturalne, niewymagające uzasadnień poczucie bezpieczeństwa - mówił o Janie Pawle II premier.
Tusk wspominał, że Polacy "byli pewni iż obecność papieża jest trwała", a papież "był pewien, że nie zmarnujemy szansy, która niespodziewanie została dana naszemu pokoleniu". - A przy tym nie wzbraniał się okazywać zwyczajnych ludzkich uczuć - radości, że coś się udało, a nawet zdumienia, że coś udało się ponad oczekiwania. Nie da się zapomnieć jego słów: "Ale nam się wydarzyło", które wypowiedział, można powiedzieć - poza protokołem, kiedy w czerwcu 1999 roku przemawiał w Sejmie na Uroczystym Zgromadzeniu Posłów i Senatorów. Zrozumiałem wtedy, że stoi przed nami człowiek, który nie waha się przyznać, że jest zaskoczony skutkami działania tych dobrych mocy, jakie sam wyzwolił - mówił premier.
Mówiąc o pogrzebie papieża premier wspominał, że "kiedy gwałtowny podmuch wiatru zamknął księgę położoną na papieskiej trumnie pomyślałem, jak długą przebyliśmy drogę od chrztu Mieszka - który dokonał się przecież na obrzeżach ówczesnej Europy - do tej żałobnej uroczystości, na której skupiła się uwaga całego niemal świata. Na tej drodze liczył się wysiłek każdego pokolenia Polaków". - Tamtego dnia na placu św. Piotra było wiele symboli, każdy z nas odczytywał je na swój sposób, choć my Polacy ze szczególną wspólną emocją. Mogliśmy sobie powiedzieć, że wielki jest naród, któremu trafiają się takie symbole, i który umie je czytać - dodał Tusk.
PAP, arb