Przypomniał, że od krwawych zamachów w Londynie w 2005 r. Francja utrzymuje wysoki, czerwony (przedostatni) poziom pogotowia antyterrorystycznego. Jak dodał, po zabiciu przywódcy Al-Kaidy "należy wzmocnić środki bezpieczeństwa za granicą: w ambasadach, instytucjach francuskich, na lotniskach używanych przez Air France w Afryce itp.". - U wielbicieli bin Ladena jego śmierć może wywołać albo przygnębienie, albo napływ energii i żądzę zemsty - zauważył.
W przekonaniu szefa francuskiego wywiadu, "głównym zagrożeniem dla Francji jest Al-Kaida Islamskiego Maghrebu", która we wrześniu ubiegłego roku uprowadziła na północy Nigru siedem osób, w tym pięcioro Francuzów. Wcześniej ta sama organizacja zamordowała 78-letniego francuskiego zakładnika Michela Germaneau w odwecie za nieudaną próbę odbicia go przez francuskich komandosów. Według Squarciniego, od momentu przystąpienia do Al-Kaidy licząca dziś około 400 bojowników Aqmi zwielokrotniła swoją aktywność i działa coraz sprawniej.
Szef francuskiego wywiadu dodał, że drugim, po Aqmi, zagrożeniem dla Francji jest możliwy atak ze strony "bojowników dżihadu", szkolonych obecnie na terenie Pakistanu. Squarcini potwierdził wcześniejsze informacje mediów, że wśród tych osób są Europejczycy, w tym "około 20 Francuzów". Jego zdaniem, po zabiciu bin Ladena można się także obawiać radykalizowania się grup islamistycznych żyjących we Francji. - Niektórzy z nich uwielbiają bin Ladena, a inni nadają się, by nosić kaftany bezpieczeństwa - dodał szef francuskiego wywiadu.
zew, PAP