Raz sprawdzona metoda, została zastosowana po raz wtóry. Osłabienie lewicy jest oczywiste, a to oznacza, że w przypadku współtworzenia rządu przez PO i SLD po wyborach, ta druga partia będzie miała mniejsze prawo do domagania się stanowisk – napisał na swoim blogu eurodeputowany Marek Migalski i dodał: - Oddano więc dzisiaj jeden urząd podsekretarza stanu i jakieś miejsce na listach PO w zamian za utrzymanie w rękach Platformy najważniejszych ministerstw po wyborach.
Tymi słowami Migalski skomentował odejście Bartosza Arłukowicza z SLD i zasilenie szeregów rządu Donalda Tuska. Migalski, mimo że przyznał iż Arłukowicza zna i lubi, podszedł do sprawy politycznego transferu posła w sposób pozornie bezemocjonalny, dokonując analizy zysków i strat. – Jakie zyski ma z tego transferu PO? Ogromne - wzrastająca w siłę lewica traci jedną z najbardziej znanych i najbardziej lubianych twarzy, a Platforma uzyskuje tytuł do pokazywania, że jest otwarta na wartości i ludzi lewicy – pisze. – Nie wiem, na ile odejście Arłukowicza zaszkodzi SLD (czy będzie to 1 proc., czy może 2 lub 3), ale jedno jest pewne - obniży wynik lewicy, a tym samym osłabi jej pozycje negocjacyjne po 23 października – dodaje.
Napieralski wciąż liczy na Arłukowicza
Tusk zabrał Arłukowicza Sojuszowi
Żelichowski: Arłukowicz miał problemy w SLD
"Arłukowicz sprzedał się zbyt tanio"Jego zdaniem, dla Arłukowicza byłaby to sytuacja dość trudna, bo z jednej strony mógłby stracić starych wyborców, z drugiej nie zdążyć zyskać nowych.W swojej analizie Migalski posuwa się jeszcze dalej i wybiega w przyszłość. – Jeśli doszłoby do koalicji rządowej PO- SLD, to Bartek będzie jej pierwszą ofiarą, bowiem Napieralski nie zaakceptuje obecności "zdrajcy" w jednym rządzie – pisze.
"Tonący Tusk chwyta się Arłukowicza, ale się poharata"
SLD spokojne po odejściu Arłukowicza
is