Według Tuska, pojawiło się kilka głosów pochodzących z szeroko pojętej lewicy, "przestrzegających przed złym scenariuszem, kiedy to SLD z PiS tworzą władzę - jedni, aby mogli wziąć odwet, a drudzy, by spełnić ambicje personalne pewnego SLD-owskiego środowiska". Premier - jak mówił - z rozmów z Arłukowiczem wywnioskował, iż ten "był pełen obaw, że w tę stronę zmierza scenariusz w SLD". - To była - tak rozumiem - jego główna motywacja do zerwania z tym konkretnym środowiskiem politycznym - zaznaczył. Tusk powiedział, że "bardzo ceni energię i kompetencje" Arłukowicza. - To jest naprawdę dobry i mocny człowiek, który może coś sensownego zrobić - uważa.
Szef rządu oświadczył, że nie będzie zarzucał żadnych sieci na polityków z innych partii. - Jest wiele sygnałów - z różnych stron i z prawa i z lewa - ludzi, którzy by chcieli wesprzeć PO - z różnych powodów. Niektórzy być może z powodów egoistycznych, niektórzy z tego powodu, że boją się scenariusza, gdzie duet Kaczyński - Napieralski będzie rozgrywał, ale ja żadnych sieci nie będę zarzucał. Takie łowy czasami obracają się przeciwko myśliwemu - powiedział Tusk.
- Jeśli ktoś, kogo ocenimy, że ma dobrą motywację, jest wartościowy i będzie chciał przystąpić, to moją deklarację powtarzam - PO będzie jeszcze bardziej otwartą formacją niż do tej pory, ale nie będę przeprowadzał jakiegoś werbunku - podkreślił premier.
zew, PAP