Oleksy: dobrze, że premier jest zgrabny

Oleksy: dobrze, że premier jest zgrabny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Józef Oleksy (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- Bardzo mi się podoba, że premier jest wysportowany, zgrabny, że zachowuje sylwetkę i zdrowie. Lepiej mieć takiego premiera niż jakiegoś zakurzonego dostojnika, obserwującego życie zza swojego biurka – mówi o Donaldzie Tusku Józef Oleksy komentując podane przez „Wprost” informacje, że premier Tusk niemal w każdy piątek lata służbowym samolotem do domu w Sopocie, skąd wraca dopiero ok. południa w poniedziałek, po obowiązkowym bieganiu po plaży.
Izabela Smolińska, Wprost24: Panie premierze, czy można być na politykiem na pół etatu?

Józef Oleksy, były premier: Nie można. To jest specjalny typ aktywności, w czasie której nie ma limitowanego czasu pracy. Czas pracy wyznaczają zadania, kalendarz, sytuacje. Kto się decyduje na służbę publiczna, i to na wysokim szczeblu, musi być świadomy, że z czegoś na jej rzecz rezygnuje. Dlatego taka praca pochłania. Znam jednak także takich polityków, którym funkcje nie przeszkadzają w byciu aktywnym na polu towarzyskim, biznesowym, etc. Jednak obejmując ważne stanowiska trzeba mieć po pierwsze świadomość służby, a po drugie trzeba pogodzić się z tym, że rezygnuje się z dużego kawałka własnej wolności, czasu i rodziny.

Premier musi być w dyspozycji przez 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu?

Nie, absolutnie. Skoro nie ma limitu dolnego, nie ma też górnego. Pracuje się zadaniowo, a zadania można realizować tylko częściowo. Jeżeli polityk włącza się całym sobą w działania nie może to oznaczać bycia w dyspozycji przez 24 godziny na dobę bez snu, jedzenia, spaceru, czasem kina czy teatru i spraw rodzinnych.

Pan jako premier pracował…

…od 7 do 23, a w weekendy jeździłem na spotkania w województwach, powiatach, na różne imprezy okolicznościowe wymagające państwowej rangi. Więc i weekendy nie były wolne.

W przypadku premiera Tuska weekendy trwają jednak trzy dni – i spędza on je w rodzinnym Sopocie.

Nie wiem czy premier ma trzydniowy weekend. Nie mam podstaw, żeby tak twierdzić. Nie znam w ogóle rozkładu pracy premiera Tuska. Zakładam, że pracuje bardzo intensywnie, bo czasy tego wymagają i on ma tego świadomość jako premier bardzo odpowiedzialny. Nie sądzę, żeby udawało mu się wygospodarować trzy dni wolnego, nawet gdyby tego chciał. To jest w praktyce niemożliwe, bo jednak to nie premier ustala swój kalendarz. Ustalają go wydarzenia i sytuacje.

Mimo wszystko dużą część weekendów w roku - od piątku po południu do poniedziałku po południu - premier spędza w Gdańsku. Co poniedziałek biega po plaży w Sopocie…

Nie sądzę, żeby tam się wylegiwał. Ile można biegać? Godzinę? W domu też się na pewno nie wyleguje, tylko pracuje w innej formie. Na pewno ma stos materiałów do przeczytania, konsultacje, które może wykonać telefonicznie. Może zapraszać do siebie rozmówców. To, że przebywa w Gdańsku a nie w Warszawie, nie musi oznaczać obijania się.

Uważa pan, że premier może podejmować decyzje przez telefon? Możliwe jest wtedy utrzymanie właściwej kontroli nad sytuacją?

To zależy od typu sprawy i decyzji. Są różne obszary decyzyjności. Są sprawy, o których decyduje cała Rada Ministrów, są takie, o których decydują pojedynczy ministrowie i takie, o których rozstrzyga premier. Są sprawy, które wymagają rozległych konsultacji i takie, w których wystarczą ekspertyzy i opinie różnych służb - i premier musi się zapoznać tylko z nimi, żeby podjąć stosowne decyzje. Różnorodność informacji potrzebnych do podjęcia decyzji pozwala też sięgać po różne formy tych konsultacji.

Po wyborach w 2001 roku, jako marszałek Sejmu, miał pan okazję współpracować z Donaldem Tuskiem, który był wówczas pańskim zastępcą. Podobno poprosił pana wtedy o wolne piątki i weekendy, bo są to dni, które spędza z rodziną, przyjaciółmi i w które gra w piłkę?

Nie, to nie było tak. Poinformował mnie, że mieszka na Wybrzeżu i że weekendy będzie chciał spędzać na wybrzeżu. Ale cóż w tym nadzwyczajnego? Lech Wałęsa latał regularnie do Gdańska, gdzie mieszkała jego rodzina. Lech Kaczyński tak samo. Nie ma tu sensacji.

Skoro jesteśmy przy kwestii lotów…Sądzi pan, że Polskę stać na to, żeby premier latał do domu rządowym samolotem?

Uważam, że tak nie powinno być. Z drugiej strony, nie ma regulacji w tej sprawie. Ponieważ nie ma regulacji, a premier mieszka w Gdańsku, nie musi stosować innych środków.

Ale przecież Donald Tusk ma na ul. Parkowej wygodną willę, tuż przy Belwederze, kilka minut drogi od Alej Ujazdowskich…

Zdarza się, że rodzina nie zgadza się na przenosiny. Trudno tu stosować przymus. Jeżeli rodzina podejmuje decyzję, że pozostaje w poprzednim miejscu zamieszkania, to trudno wymagać, żeby premier zerwał z rodziną. Gdyby kwestia miejsca zamieszkania premiera była ustalana wcześniej, zanim ktoś obejmie funkcję, to rodzina wiedziałaby na co się decyduje.

Nie sądzi pan, że takie prywatne podróże Donalda Tuska powinny być pokrywane z jego prywatnych środków?

To są bardzo wysokie koszty, jeżeli mówimy o samolocie. Na pewno trzeba tę kwestię uregulować, bo to budzi kontrowersje. Z drugiej strony dojazd do Gdańska pociągiem jest marny. Gdyby dotyczyło to Krakowa, Katowic czy Poznania, na pewno nie miałbym wątpliwości, że należy jechać pociągiem. Ale Gdańsk czy np. Szczecin, są bardzo daleko i nie ma z nimi dobrej łączności kolejowej.

A jeśli chodzi o wspomniane wcześniej bieganie premiera po plaży. To dobry pomysł, że premier biega, że pozwala się poznać od bardziej ludzkiej strony?

Bardzo dobry. I nie sądzę, że on to robi na pokaz. To mi się w nim podoba. Robi to dla zdrowia. Bardzo mi się podoba, że premier jest wysportowany, zgrabny, że zachowuje sylwetkę i zdrowie. Lepiej mieć takiego premiera niż jakiegoś zakurzonego dostojnika, oglądającego życie tylko zza swojego biurka.