"Gdyby nie Rosjanie, Lech Kaczyński by wylądował"

"Gdyby nie Rosjanie, Lech Kaczyński by wylądował"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Wprost 
- Polska pod rządami Donalda Tuska dokonała aktu autodegradacji i, co bardziej zaskakujące, dobrowolnie zgodziła się na rażącą nierównoprawność stosunków z Rosją. Sprawa smoleńska jest tutaj bardzo drastycznym, ale nie jedynym przykładem - przekonuje Jarosław Kaczyński w rozmowie opublikowanej na portalu Niezależna.pl. Prezes PiS przekonuje też, że tuż przed katastrofą smoleńską notowania Lecha Kaczyńskiego wzrosły i dlatego PO zdecydowała się wystawić w wyborach Bronisława Komorowskiego.
Kaczyński ubolewa, że w ramach UE, za rządu PO-PSL, Polska "zgodziła się na wszystko, co godzi w nasze interesy". Chodzi m.in. o "pakiet klimatyczny i pakt Euro Plus" oraz brak stanowisk w europejskiej dyplomacji dla Polaków. - Trzeba będzie to wszystko odwrócić, choć to nie takie proste - przyznaje lider PiS.

"Tusk chciał zlikwidować armię"

Zdaniem Kaczyńskiego politykę zagraniczną rządu Donalda Tuska należy tłumaczyć przez pryzmat jego działań na początku lat 90-tych, gdy obecny premier stał na czele Kongresu Liberalno-Demokratycznego. - Ich ówczesne pomysły to federalizacja kraju (landyzacja), sfera szczególnej współpracy z Niemcami na zachodzie Polski, z ZSRR (jeszcze istniał) na wschodzie, ciszej, ale zdecydowanie, mówili o zastąpieniu Wojska Polskiego niewielkimi siłami samoobrony - przypomina prezes PiS. - Jan Krzysztof Bielecki sam mnie do tego pomysłu przekonywał. Generalnie ich ówczesne pomysły wcielone w życie zaowocowałyby pozbawieniem Polski znaczącej podmiotowości na arenie międzynarodowej. Czy dzisiejsza polityka rządu i prezydenta to w jakimś stopniu realizacja tamtych pomysłów? To bardzo ważne pytanie, ale trudno na nie udzielić jednoznacznej odpowiedzi - dodaje.

"Lech Kaczyński mógł wygrać"

Jarosław Kaczyński przekonuje też, że tuż przed 10 kwietnia wzrosły notowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co dawało mu szanse na reelekcję. - Wzrost był większy, niż przypuszczałem - przyznaje. - Zatem wczesną wiosną ubiegłego roku obóz władzy rzeczywiście nie miał pewności co do zwycięstwa w wyborach prezydenckich. I to jest argument za wystawieniem Komorowskiego, którego można było w kampanii zaprezentować jako kandydata również godnego uwagi środowisk patriotycznych. Na zasadzie wielkiego nieporozumienia, ale jednak - przekonuje lider PiS-u.

Kaczyński tłumaczy również, że - jego zdaniem -  "do tragedii 10 kwietnia nie doszłoby, gdyby nie wojna polsko-polska, którą dzisiejszy obóz władzy i popierający go establishment prowadził z Lechem Kaczyńskim od wielu lat". - Jednak katastrofy nie byłoby także bez Rosjan. I to trzeba otwarcie powiedzieć. Gdyby Rosjanie zastosowali normalne procedury lotnicze, rządowy Tu-154 wylądowałby. Nie w Smoleńsku, ale by wylądował - przekonuje. Zdaniem prezesa PiS "o sposobie postępowania z samolotem wiozącym głowę naszego państwa decydował ktoś w Moskwie". - Kazał sprowadzać go do 100 m. Inni Rosjanie fałszywie naprowadzali pilotów, informując ich, że są na kursie i ścieżce. Dziś wiemy, że mimo to załoga realizowała standardową procedurę odejścia od lotniska. Nie popełniła błędów – jak nam wmawiają od początku przedstawiciele władzy na Kremlu. Co się zatem wydarzyło, że samolot nie odleciał, lecz runął na ziemię? Nawet dziecko dziś nie wierzy, że zatrzymała go brzoza - podkreśla prezes PiS. I pyta "dlaczego wszystkie urządzenia tupolewa przestały działać 15 m nad ziemią, z awaryjnym zasilaniem włącznie?". - Pytań bez odpowiedzi jest tak wiele, że grzechem przeciwko rozumowi jest unikać podejrzeń o chęć ukrycia prawdy - dodaje.

niezalezna.pl, arb