Gazeta zauważa, że w porównaniu z większością państw Unii Europejskiej zadłużenie zagraniczne Białorusi jest w pełni kontrolowalne - wynosi około 11 mld dolarów, tj. niespełna 20 proc. PKB. Po dewaluacji i otrzymaniu od Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej kredytu w wysokości 3-3,5 mld dolarów dług zwiększy się do około 30 proc. PKB. "Katastrofy więc nie będzie" - oceniają "Wiedomosti". "Ponadto, jeśli białoruski rząd sprzeda część aktywów państwowych, na co liczy Rosja, mając na myśli przede wszystkim Biełtransgaz, to Białoruś nie powinna mieć żadnych problemów z obsługą zadłużenia" - dodaje dziennik.
Zdaniem "Wiedomosti", "więcej powodów do zdenerwowania, ale nie paniki, mają posiadacze papierów wyemitowanych przez białoruskie banki". Gazeta zaznacza, że przy niekorzystnym rozwoju sytuacji na Białorusi problematyczne aktywa obciążą państwo, gdyż białoruskie banki państwowe kontrolują 75 proc. rynku usług bankowych. Powołując się na rosyjskiego analityka Antona Tabacha, "Wiedomosti" podają, że wydatki na rozwiązanie tego problemu mogą wynieść 25 proc. PKB. "Według obecnych kryteriów to niewiele. Wystarczy spojrzeć na Grecję i Irlandię z ich astronomicznymi zobowiązaniami wobec wierzycieli" - wskazuje dziennik.
"Wiedomosti" konstatują, że trudniej jest przewidzieć, czy Łukaszenka zechce spłacać długi, czy też postanowi wykorzystać argument niewypłacalności do szantażu. "Z jednej strony wielka jest pokusa, by grożąc niewypłacalnością manipulować wierzycielami i potencjalnymi nabywcami białoruskich aktywów. Z drugiej - trzeba będzie jakoś uzasadnić Białorusinom konieczność zaciskania pasa i rozstania się z socjalizmem" - pisze moskiewska gazeta.
pap