"Dzisiejsza Polska bardziej niż większość państw byłego bloku wschodniego przypomina Hiszpanię czy Portugalię" - napisał u schyłku minionego roku "The New York Times"; tytuł publikacji: "Normalna Polska".
"Ukraińcy próbują naśladować polski przykład" - tak z kolei swą październikową korespondencję znad Wisły zatytułował "The Washington Post". Sięgnijmy do najświeższych, poświęconych nam doniesień prasy niemieckiej: "Inwestycje z silną tendencją wzwyż" ("Nachrichten für Aussenhandel"), "Dalszy wzrost koniunktury w Polsce" ("Handelsblatt"), "Polski kurs sukcesu" ("Die Welt"). A londyński "Financial Times", analizując poczucie pewności siebie przeciętnego Polaka, skonstatował niedawno: "Już nie ofiara". Słowem, chwalą nas jak najęci od Łaby i Tamizy po Potomak, czyli wszędzie tam, gdzie komplementy mogą się Rzeczypospolitej chyba najbardziej opłacać. Nic więc dziwnego, że sześciu rozsianych po całym globie korespondentów "Wprost", współautorów tekstu "Nowa twarz Polski", puentuje niemal zgodnie: "Nigdy w historii najnowszej Polska nie miała tak dobrych jak dziś notowań na świecie". I zrobiłoby się nam być może po przeczytaniu tego artykułu słodko aż do wystąpienia mdłości, gdyby nie komentarz Jasia Gawrońskiego.
Poproszony o wyrażenie opinii na temat współczesnego międzynarodowego wizerunku Polski, obecny senator Forza Italia, były rzecznik prasowy Silvio Berlusconiego, powiada: "Wszystko było kiedyś inne i dużo lepsze: zainteresowania głębsze, rozmowy intensywne i ciekawe, w rodzinach i kościołach odczuwało się niezwykłą atmosferę solidarności i przyjaźni... W dzisiejszej lepszej Polsce nic mnie właściwie już nie pociąga. Tematy rozmów są takie same jak we Włoszech: polityka, pieniądze, piłka nożna i kobiety". Pochłonięty w swoim czasie "intensywnymi i ciekawymi rozmowami" polonus z Zachodu mógł wszakże - jak sądzę - nie dostrzec nazbyt wyraźnie pewnej codziennej uciążliwości takich drobiazgów z rzeczywistości PRL, jak chroniczny deficyt papieru toaletowego, wszechwładza monopartii, brak paszportów, hiperinflacja, mięso i kawa na kartki, cenzura, że o talonach na małe fiaty rodem z drugiej ojczyzny senatora Gawrońskiego nie wspomnę. Dlatego u progu 1999 r.
pozwolę sobie życzyć wszystkim naszym Czytelnikom życia w kraju tak nudnym jak Włochy, a z tematów najczęstszych, prywatnych debat - jakże przyziemnych rozmów o polityce, pieniądzach, piłce nożnej i kobietach. Zwłaszcza o kobietach! I jeszcze tego, aby brak doniesień o Polsce w czołówkach światowych mediów oznaczał najlepszą dla nas informację: o normalności kraju między Odrą a Bugiem.
A tej normalności będziemy w 1999 r. potrzebowali jak tlenu. Śmiem twierdzić, że nadchodzący rok będzie wręcz rokiem prawdy o Polsce i o Polakach. Po pierwsze dlatego, że wejdą w życie niemal równocześnie cztery fundamentalne reformy państwa, a wiedza przeciętnego obywatela o nich zwiastuje na razie - mówiąc najbardziej eufemistycznie - pewien rozgardiasz, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach ekonomicznych. Po wtóre, od 1 stycznia 1999 r. granice III RP otwierają się dla zachodniej konkurencji w kilku strategicznych branżach (vide: "Otwarta Polska"), co oznacza pytanie o "być albo nie być" chociażby dla wielu krajowych banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Po trzecie, prognozy gospodarcze dla świata nie są optymistyczne, a przecież stajemy się częścią gigantycznego systemu naczyń połączonych. W tym kontekście - wobec spodziewanej "ofensywy etatyzmu" (vide: "Megakryzys?") jako rzekomej odtrutki na widmo globalnej recesji - trzeba życzyć duetowi Balcerowicz-Gronkiewicz-Waltz niezłomnej konsekwencji.
Będą wreszcie w najbliższej przyszłości rachunki krzywd, których obca dłoń nie przekreśli, a które mogą poróżnić Polaków - ruszy proces lustracji, nastąpi otwarcie archiwów byłych służb specjalnych, czym troska się prof. Lech Falandysz (vide: "Jakim prawem"). Po dogłębnej lekturze dodatku "Polska internautów" rzucam zatem - na rok 1999 - jedyne hasło ponad wszelkimi możliwymi podziałami: "Internauci wszystkich krajów, łączcie się!".
Poproszony o wyrażenie opinii na temat współczesnego międzynarodowego wizerunku Polski, obecny senator Forza Italia, były rzecznik prasowy Silvio Berlusconiego, powiada: "Wszystko było kiedyś inne i dużo lepsze: zainteresowania głębsze, rozmowy intensywne i ciekawe, w rodzinach i kościołach odczuwało się niezwykłą atmosferę solidarności i przyjaźni... W dzisiejszej lepszej Polsce nic mnie właściwie już nie pociąga. Tematy rozmów są takie same jak we Włoszech: polityka, pieniądze, piłka nożna i kobiety". Pochłonięty w swoim czasie "intensywnymi i ciekawymi rozmowami" polonus z Zachodu mógł wszakże - jak sądzę - nie dostrzec nazbyt wyraźnie pewnej codziennej uciążliwości takich drobiazgów z rzeczywistości PRL, jak chroniczny deficyt papieru toaletowego, wszechwładza monopartii, brak paszportów, hiperinflacja, mięso i kawa na kartki, cenzura, że o talonach na małe fiaty rodem z drugiej ojczyzny senatora Gawrońskiego nie wspomnę. Dlatego u progu 1999 r.
pozwolę sobie życzyć wszystkim naszym Czytelnikom życia w kraju tak nudnym jak Włochy, a z tematów najczęstszych, prywatnych debat - jakże przyziemnych rozmów o polityce, pieniądzach, piłce nożnej i kobietach. Zwłaszcza o kobietach! I jeszcze tego, aby brak doniesień o Polsce w czołówkach światowych mediów oznaczał najlepszą dla nas informację: o normalności kraju między Odrą a Bugiem.
A tej normalności będziemy w 1999 r. potrzebowali jak tlenu. Śmiem twierdzić, że nadchodzący rok będzie wręcz rokiem prawdy o Polsce i o Polakach. Po pierwsze dlatego, że wejdą w życie niemal równocześnie cztery fundamentalne reformy państwa, a wiedza przeciętnego obywatela o nich zwiastuje na razie - mówiąc najbardziej eufemistycznie - pewien rozgardiasz, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach ekonomicznych. Po wtóre, od 1 stycznia 1999 r. granice III RP otwierają się dla zachodniej konkurencji w kilku strategicznych branżach (vide: "Otwarta Polska"), co oznacza pytanie o "być albo nie być" chociażby dla wielu krajowych banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Po trzecie, prognozy gospodarcze dla świata nie są optymistyczne, a przecież stajemy się częścią gigantycznego systemu naczyń połączonych. W tym kontekście - wobec spodziewanej "ofensywy etatyzmu" (vide: "Megakryzys?") jako rzekomej odtrutki na widmo globalnej recesji - trzeba życzyć duetowi Balcerowicz-Gronkiewicz-Waltz niezłomnej konsekwencji.
Będą wreszcie w najbliższej przyszłości rachunki krzywd, których obca dłoń nie przekreśli, a które mogą poróżnić Polaków - ruszy proces lustracji, nastąpi otwarcie archiwów byłych służb specjalnych, czym troska się prof. Lech Falandysz (vide: "Jakim prawem"). Po dogłębnej lekturze dodatku "Polska internautów" rzucam zatem - na rok 1999 - jedyne hasło ponad wszelkimi możliwymi podziałami: "Internauci wszystkich krajów, łączcie się!".
Więcej możesz przeczytać w 1/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.