Nie ma co się łudzić. Gdyby nie politycy, człowiek byłby jak dziecko we mgle. Na szczęście politycy istnieją i dzięki temu mamy jasność co wolno, a czego nie wolno, co jest dobre, a co złe. Świat dzięki politykom staje się lepszy, ponieważ gdy tylko nam czegoś zakażą, gdy tylko nas pouczą, natychmiast się ich słuchamy. Przykłady? O - całe mnóstwo.
Przykład pierwszy z brzegu. Papierosy. Kiedyś - społeczna plaga, każdy palił. Teraz? Na sam dźwięk słowa papieros ludziom włosy stają dęba. Tajemnicę tej społecznej wolty rozwikłać nietrudno. Gdy politycy nakazali producentom informować na papierosowych paczkach o ich szkodliwej zawartości, palacze doznali nagłego oświecenia. "Jak mogłem brać do ust to świństwo!" - wszyscy pamiętamy to zbiorowe bicie się w piersi i powszechny rachunek sumienia, którego przed kilkoma laty dokonało całe polskie społeczeństwo. I teraz papierosy to tylko wspomnienie.
A dopalacze? Też, choć to świeża sprawa. Odkąd premier, działając w stylu Brudnego Harry'ego, zakazał dopalaczy, nikt już nie sięga po tego typu środki psychoaktywne. No, prawie nikt. Garstka zdemoralizowanej i indywidualistycznej młodzieży wciąż zbiera grzyby halucynogenne rosnące przy drogach szybkiego ruchu, ale i ten proceder wkrótce się skończy. Rząd podobno pracuje już nad specustawą, która zakaże grzybom rosnąć w tak łatwo dostępnych miejscach.
Nie trzeba również przypominać efektów innej efektownej rządowej akcji - wojny z kibolami. Wojny, rzecz jasna, niemal natychmiast wygranej. Czyż nie byliśmy świadkami - po tym gdy prewencyjnie pozamykano stadiony - masowych pielgrzymek chuliganów, którzy przywdziali pokutne wory i niczym Henryk IV do Canossy zalani łzami udali się na kolanach do biura premiera? Nie ma jednak sensu, a przede wszystkim miejsca, by wymieniać wszystkie sukcesy polityków w edukowaniu członków naszego społeczeństwa do lepszego i bardziej moralnego życia. Każdy z nas jest tych sukcesów świadom.
Pytanie tylko, co w nas jeszcze niedoskonałe, co trzeba naprawić? Pytanie - dodajmy - czysto retoryczne, bo dobrze wiemy, że do naprawy zostało wiele. I że sami nie podołamy. Ot, nie podołamy choćby temu, że wciąż odżywiamy się niezdrowo. Ach, gdyby tak rząd kazał dbać o zrównoważoną dietę - wówczas natychmiast społeczeństwo pojęłoby, w jak wielkim tkwi błędzie! Na szczęście takie działanie rządu to - nie oszukujmy się - tylko kwestia czasu. Oby jak najkrótszego, bo my, dzieci, pozbawione surowych opiekunów niechybnie utyjemy i rozchorujemy się śmiertelnie. By tego uniknąć, powtórzę raz jeszcze, potrzeba nam polityków. Im więcej tym lepiej.
Nie rozumiem też, jak można wyznawać przeciwne, bezlitosne wartości, wedle których każdy powinien dbać o siebie, podejmować samodzielne decyzje i przyjmować na barki brzemię odpowiedzialności za swój los. Toż tak może myśleć tylko ktoś zupełnie pozbawiony empatii. Na szczęście, Polska to kraj ludzi rozsądnych, którzy wiedzą, że nie wiedzą, co dla nich najlepsze i nigdy na tę przeklętą wolność się nie zdecydują. Dzięki Bogu.
A dopalacze? Też, choć to świeża sprawa. Odkąd premier, działając w stylu Brudnego Harry'ego, zakazał dopalaczy, nikt już nie sięga po tego typu środki psychoaktywne. No, prawie nikt. Garstka zdemoralizowanej i indywidualistycznej młodzieży wciąż zbiera grzyby halucynogenne rosnące przy drogach szybkiego ruchu, ale i ten proceder wkrótce się skończy. Rząd podobno pracuje już nad specustawą, która zakaże grzybom rosnąć w tak łatwo dostępnych miejscach.
Nie trzeba również przypominać efektów innej efektownej rządowej akcji - wojny z kibolami. Wojny, rzecz jasna, niemal natychmiast wygranej. Czyż nie byliśmy świadkami - po tym gdy prewencyjnie pozamykano stadiony - masowych pielgrzymek chuliganów, którzy przywdziali pokutne wory i niczym Henryk IV do Canossy zalani łzami udali się na kolanach do biura premiera? Nie ma jednak sensu, a przede wszystkim miejsca, by wymieniać wszystkie sukcesy polityków w edukowaniu członków naszego społeczeństwa do lepszego i bardziej moralnego życia. Każdy z nas jest tych sukcesów świadom.
Pytanie tylko, co w nas jeszcze niedoskonałe, co trzeba naprawić? Pytanie - dodajmy - czysto retoryczne, bo dobrze wiemy, że do naprawy zostało wiele. I że sami nie podołamy. Ot, nie podołamy choćby temu, że wciąż odżywiamy się niezdrowo. Ach, gdyby tak rząd kazał dbać o zrównoważoną dietę - wówczas natychmiast społeczeństwo pojęłoby, w jak wielkim tkwi błędzie! Na szczęście takie działanie rządu to - nie oszukujmy się - tylko kwestia czasu. Oby jak najkrótszego, bo my, dzieci, pozbawione surowych opiekunów niechybnie utyjemy i rozchorujemy się śmiertelnie. By tego uniknąć, powtórzę raz jeszcze, potrzeba nam polityków. Im więcej tym lepiej.
Nie rozumiem też, jak można wyznawać przeciwne, bezlitosne wartości, wedle których każdy powinien dbać o siebie, podejmować samodzielne decyzje i przyjmować na barki brzemię odpowiedzialności za swój los. Toż tak może myśleć tylko ktoś zupełnie pozbawiony empatii. Na szczęście, Polska to kraj ludzi rozsądnych, którzy wiedzą, że nie wiedzą, co dla nich najlepsze i nigdy na tę przeklętą wolność się nie zdecydują. Dzięki Bogu.