W 2009 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo pełnomocników MON, uznając żądanie ochrony dóbr osobistych za nieuzasadnione. Sąd argumentował wówczas, że MON jest "istotnym resortem dla funkcjonowania kraju" i w związku z tym dziennikarz ma prawo do informowania o stanie faktycznym.
Wyrok sądu I instancji zmienił sąd apelacyjny i nakazał publikację przeprosin na łamach "Rz" za podanie nieprawdziwych informacji na temat szefa MON. SA stwierdził, że ustalenia dziennikarki odpowiadają stanowi rzeczywistemu, ale uznał, że publikacja narusza dobra osobiste ministra.
W czwartek Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną. Sędzia Bogumiła Ustjanicz w ustnym uzasadnieniu wskazała, że argumenty podniesione w skardze są "nieskuteczne". SN uznał, że w artykule zawarte są konkretne oskarżenia, ale nie ma podstaw, żeby sądzić, że te zarzuty są uprawnione.
Według SN dziennikarka miała prawo do kontroli i krytyki, co gwarantuje konstytucja, ale "nie powinno się poprzestać na relacji tylko jednej ze stron". Sąd wskazał, że w związku z tą publikacją nie dochowano należytej staranności. Wykonanie telefonu do rzecznika MON, w niedzielę, na dzień przed publikacją na pewno nie spełnia tych wymogów - wskazywała sędzia.
Jak podała wówczas "Rzeczpospolita", powołując się na byłego szefa obsługi prawnej MON płk. rez. Artura Busza, wiceminister obrony Czesław Piątas posługiwał się nieważnym pełnomocnictwem. Resort obrony narodowej zapewnił wtedy, że - wbrew medialnym doniesieniom - pełnomocnictwo Piątasa do podpisywania decyzji jest ważne.pap, ps