- Ci, którzy zostali powołani na mecz z naszą reprezentacją, też są klasowymi zawodnikami. Znamy ich z występów w telewizji, kilku zagrało w niedawnych meczach półfinału i finału Ligi Europejskiej. Jeśli ktoś uważa, że w niedzielę przeciwko Polsce wystąpi Argentyna D, to albo nie zna się na piłce, albo pisze "bzdety" - stwierdził Smuda.
Przy okazji selekcjoner przypomniał, że już od dłuższego czasu musi zmagać się z krytyką mediów. - W marcu ubiegłego roku wygraliśmy po dobrej grze z Bułgarią w Warszawie, ale potem słyszałem w mediach, że nasi rywale byli po "balandze". Podobnie w przypadku listopadowego zwycięstwa nad Wybrzeżem Kości Słoniowej. Tu z kolei pisano o jakiejś dyskotece. Cokolwiek zrobimy, jest źle. Nie rozumiem, dlaczego nie tworzymy jedności. Gdy Austria czy Szwajcaria przygotowywały się do Euro 2008, wszyscy mówili tam jednym głosem - podkreślił selekcjoner. - Nie chcę, żeby ktoś odebrał to jako mój żal. Nie mam pretensji. Szkoda tylko, że zamiast pomocy dla mojego młodego zespołu jest coraz więcej krytyki - dodał.
W sobotę po południu biało-czerwoni przeprowadzili na stadionie przy Łazienkowskiej trening, otwarty tylko przez kwadrans dla mediów. - Czego oczekuję po niedzielnym meczu? Chcę, żeby nasza gra się +zazębiała+, podobała kibicom. Jeśli chodzi o skład, mam już dziesięciu zawodników wytypowanych do występu. Znak zapytania pojawił się tylko w przypadku jednego miejsca w środku pomocy. Na razie nie mogę skorzystać z Adama Matuszczyka, który po kontuzji nie jest jeszcze w optymalnej formie - zakończył Smuda.
pap, ps