Mieli władzę albo byli od niej o krok. A jednak wypadli z politycznej gry. Jednych wyrzucili z niej wyborcy. Inni przegrali z partyjnymi rywalami. Niektórzy wyeliminowali się sami. Zgubiły ich nadmierne ambicje, pazerność, próżność, lenistwo czy poczucie bezkarności. Razem mogliby stanowić solidną polityczna drużynę. Ale dzisiaj niemal wszyscy są politycznymi singlami. A singiel w polityce może być co najwyżej outsiderem. Oto nasz ranking 10 gwiazd, które w minionym dziesięcioleciu z największym hukiem spadły z politycznego firmamentu.
W 2005 r. premierostwo Rokity wydawało się czymś nieuniknionym i poniekąd naturalnym – i wyborcom, i politykom PO, i większości ich politycznych oponentów. A przede wszystkim samemu Janowi Rokicie. Był chyba jedynym, obok Jarosława Kaczyńskiego, polskim politykiem, który miał, lepszą czy gorszą, ale spójną wizję państwa. Miał realny plan rządzenia, a w głowie listę ludzi, którzy mieli rządzić razem z nim. I nie
był to plan zdobycia władzy dla władzy, ale plan zdobycia władzy, by zmienić Polskę. Dobry? Tego nie dowiemy się nigdy. Rokita mógł być znakomitym premierem, ale w II RP. W czasach władzy elektronicznej
informacji i natrętnego PR-u ktoś taki jak on nie miał szans. Ktoś, kto tak poważ
nie i konkretnie myśli o państwie.
Musiał przegrać tez dlatego, że w żadnej polskiej partii nie ma miejsca na dualizm przywództwa. Liderem był Tusk, a Rokita nie chciał i nie mógł być numerem dwa. Jedynką też nie, bo wymagałoby to umiejętności gry
drużynowej. Piłkarz Tusk ją miał, indywidualista Rokita – za grosz.
Najbardziej spektakularny upadek – z ław rządowych na ławę oskarżonych - zaliczył Andrzej Lepper. A przecież jeszcze w 2004 r. to była twarz polskiego populizmu. W jednym z sondaży sprzed siedmiu lat Samoobrona cieszyła się poparciem 35 proc. wyborców! Dokładnie tak – co trzeci Polak był gotowy oddać na nią głos!
Lepper upadł, bo zderzył sie z populista mocniejszym – z Jarosławem Kaczyńskim. Upadł, bo nie miał żadnego zaplecza intelektualnego. Upadł, bo wrogowi sam się podłożył, uznając, że władza to fanty i bezkarność.
był to plan zdobycia władzy dla władzy, ale plan zdobycia władzy, by zmienić Polskę. Dobry? Tego nie dowiemy się nigdy. Rokita mógł być znakomitym premierem, ale w II RP. W czasach władzy elektronicznej
informacji i natrętnego PR-u ktoś taki jak on nie miał szans. Ktoś, kto tak poważ
nie i konkretnie myśli o państwie.
Musiał przegrać tez dlatego, że w żadnej polskiej partii nie ma miejsca na dualizm przywództwa. Liderem był Tusk, a Rokita nie chciał i nie mógł być numerem dwa. Jedynką też nie, bo wymagałoby to umiejętności gry
drużynowej. Piłkarz Tusk ją miał, indywidualista Rokita – za grosz.
Najbardziej spektakularny upadek – z ław rządowych na ławę oskarżonych - zaliczył Andrzej Lepper. A przecież jeszcze w 2004 r. to była twarz polskiego populizmu. W jednym z sondaży sprzed siedmiu lat Samoobrona cieszyła się poparciem 35 proc. wyborców! Dokładnie tak – co trzeci Polak był gotowy oddać na nią głos!
Lepper upadł, bo zderzył sie z populista mocniejszym – z Jarosławem Kaczyńskim. Upadł, bo nie miał żadnego zaplecza intelektualnego. Upadł, bo wrogowi sam się podłożył, uznając, że władza to fanty i bezkarność.
Kto jeszcze znalazł się w naszym "Top 10" spadających gwiazd polskiej polityki? Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 13 czerwca