Sąd skierował pytanie do TK, rozpatrując zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: "Durnia mamy za prezydenta". Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca. W 2007 roku, po upublicznieniu przez prezydenta RP raportu z weryfikacji WSI, Wałęsa powiedział w TVN24, że raport jest "głupi". Na stwierdzenie dziennikarki, że wykrzyczał żal do L. Kaczyńskiego, Wałęsa odparł: "Bo tego durnia mamy za prezydenta". Wałęsa przepraszał potem za te słowa, "jeśli ktokolwiek z rodaków poczuł się nimi urażony".
W lutym 2008 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w tej sprawie uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca i nie nosiła cech przestępstwa. Kancelaria Prezydenta RP złożyła zażalenie, uzasadniając je względami formalnoprawnymi i błędami proceduralnymi. Prokuratura nie uwzględniła tego zażalenia. Zgodnie z procedurą, po umorzeniu śledztwa osobie pokrzywdzonej przysługuje zażalenie. Jeśli prokurator nie uwzględnia zażalenia, sprawa trafia do sądu, który bada sprawę i może nakazać prokuraturze podjęcie jej na nowo lub ostatecznie podtrzymać umorzenie. W czerwcu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił, że zażalenie zbada sąd w Gdańsku. Decyzję tę utrzymał sąd apelacyjny. Kiedy sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku, ten skierował pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego.
Stanowisko w tej sprawie zajęła Fundacja Helsińska, która sporządziła tzw. opinię przyjaciela sądu. W ocenie Fundacji art. 135 par. 2 Kk nieproporcjonalnie ogranicza wolność słowa, jest nieprecyzyjny, zbyt restrykcyjny i pozwala prokuraturze na dowolne interpretacje, co może być takim znieważeniem. Powołując się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w opinii zwrócono uwagę, że sprawujący najwyższą władzę "powinni liczyć się z możliwością jeszcze wnikliwszej i drobiazgowej kontroli oraz krytyki mediów i przedstawicieli społeczeństwa niż >zwykli< politycy". W ocenie Fundacji "surowa odpowiedzialność karna za znieważenie głowy państwa pozostaje regułą w państwach niedemokratycznych". Fundacja przypomniała, że "zwykła" zniewaga innej osoby zagrożona jest wyłącznie karami nieizolacyjnymi (czyli grzywną i ograniczeniem wolności), a w przypadku znieważenia prezydenta RP jedyną przewidywaną karą jest do 3 lat więzienia.
Na rozstrzygnięcie TK czeka też inna tego typu sprawa z bielskiego sądu okręgowego. Sądzi on Marka W., który wykonał program komputerowy, który sprawiał, że po wpisaniu w wyszukiwarce obraźliwego słowa na pierwszym miejscu pojawiała się oficjalna strona urzędu prezydenta. Sprawy nie zakończyła śmierć Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, bo - jak uznał sąd - "obrażona została głowa państwa bez względu na to, kto nią jest".
Dotychczas zapadło kilka wyroków o znieważenie prezydenta. Sąd Rejonowy w Gdańsku na grzywnę skazał w 2002 roku Wojciecha Cejrowskiego, którego uznano za winnego lżenia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W 2002 r. sąd Gdańsku skazał na grzywnę Andrzeja Leppera za znieważenie Kwaśniewskiego słowami, że jest "największym nierobem w Polsce". W 2007 r. warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie artykułu w niemieckim "Die Tageszeitung", gdzie porównano prezydenta Lecha Kaczyńskiego do kartofla. Śledztwa umarzano też po kontrowersyjnych wypowiedziach posła PO Janusza Palikota. Najgłośniejsza tego rodzaju sprawa dotyczyła Huberta H., bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie, który pijany w obecności zatrzymujących go policjantów, wulgarnie wyraził się o prezydencie i ówczesnym premierze. W 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces w tej sprawie, uznając, że czyn zarzucony Hubertowi H. miał znikomą szkodliwość społeczną, bo "nietrzeźwa osoba nie mogła realnie i dotkliwie naruszyć powagi i godności urzędu Prezydenta RP w taki sposób, aby jej postępek należało uznać za czyn społecznie niebezpieczny - nawet jeśli posłużyła się ostrym i wulgarnym słownictwem".
PAP, arb