W Dael protestujący wznosili okrzyki przeciwko potężnemu kuzynowi prezydenta Ramiemu Machlufowi, który jest najbardziej wpływowym biznesmenem w kraju, zdaniem Syryjczyków uwikłanym w korupcję. 16 czerwca Machluf oznajmił, że poświęci się teraz działalności dobroczynnej. "Machluf, pobaw się w coś innego!" wykrzykiwano w Darze niedaleko granicy z Jordanią. Właśnie od Dary zaczęły się w połowie marca protesty. Według przewodniczącego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Ramiego Abdel Rahmana, do manifestacji po modlitwach doszło też w Banijas, w regionie Dary na południu i na zachodzie w nadmorskiej Dżabli. Manifestujący tam wznosili okrzyki przeciwko rządowi i wyrażali solidarność z oblężonymi przez wojsko miastami. Według Rahmana w Banijas padły "gęste strzały, aby rozproszyć dwie manifestacje". - Siły bezpieczeństwa goniły manifestujących aż do małych uliczek, aby ich rozproszyć - relacjonował. - Mieszkańcom zabroniono wychodzić na balkony - dodał.
Z kolei obrońca praw człowieka Abdallah al-Chalil podał, że w Madinat as-Saura na północy kraju protestowało co najmniej 2500 ludzi, ale siły bezpieczeństwa nie interweniowały. Oficjalna syryjska agencja Sana podała, że rannych zostało trzech policjantów w jednej z dzielnic Damaszku. Sana poinformowała również o zgromadzeniach w licznych miastach, w tym w Damaszku, Dajr az-Zaur, Hamie w zachodniej Syrii, gdzie manifestujący "wykrzykiwali różne hasła". Według AFP rzadko się zdarza, aby Sana informowała o manifestacjach.
Mustafa Osso z Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych poinformował, że oddziały wojskowe weszły do 100-tysięcznego miasta Maaret an-Numan w północno-zachodniej Syrii, 45 km od granicy z Turcją, i gromadzą się też wokół położonego bardziej na południe Chan Szejchon niedaleko Hamy. Jak podał Omar Idilbi z Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych, siły rządowe w pełni przejęły kontrolę nad Maaret an-Numan, położonym przy drodze łączącej Damaszek z Aleppo. Wielu mieszkańców uciekło stamtąd w ostatnich dniach.
Restrykcje, jakim poddano w Syrii media i organizacje humanitarne, utrudniają niezależną weryfikację informacji o ofiarach. Według syryjskich ugrupowań broniących praw człowieka, w trakcie trwających już trzy miesiące niepokojów zabito 1300 cywilów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że zabito także ponad 300 żołnierzy i policjantów. Według rachuby amerykańskiej agencji AP, w Syrii zginęło ponad 1400 osób.zew, PAP