Jarosław Kaczyński przedstawił na konwencji PiS nowy/stary program swojej formacji. Program nie jest zupełnie nowy, ponieważ jest to modyfikacja zapisów z krakowskiego kongresu z 2009 roku, które zostały okraszone wstępem prezesa Kaczyńskiego, odnoszącym się – jakżeby inaczej - do Donalda Tuska i PO. Ale czy pisanie nowego programu przez PiS miałoby jakikolwiek sens? Czy jest możliwe, aby Jarosław Kaczyński kiedykolwiek wrócił do władzy?
Platforma Obywatelska nie rządzi najlepiej – to fakt. Andrzej Olechowski celnie zauważył jakiś czas temu, że PO zarządza państwem, ale nie rządzi. Dobrze daje sobie radę z kryzysami, dobrze wyczuwa nastroje społeczne, umiejętnie interpretuje sondaże, ale czy zasługuje na takie poparcie jakim cieszy się w społeczeństwie? Odpowiedź musi brzmieć: „nie" - choćby dlatego, że Platforma nie wypełniła swoich obietnic i nie zmodernizowała państwa. A nie wszystko można zrzucić na kryzys. PO ma się jedna dobrze, ponieważ naprzeciw siebie ma opozycję, która de facto sama wyklucza się z polskiego systemu politycznego i robi wszystko, aby ten system zanegować. Prowadzi to do tego, że PiS regularnie zagospodarowuje 20 do 25% elektoratu, ale ten elektorat praktycznie nie ma znaczenia dla wyniku wyborczego a przez to nie ma wpływu na to, kto będzie rządził Polską. Zamknięty, zabetonowany układ polityczny, jaki stworzył Jarosław Kaczyński, sprawia że PiS jest partią bez żadnej zdolności koalicyjnej. PiS nie ma też szans stać się dla żadnego elektoratu (poza swoim) partią „wybieralną”. To nie media, układ rządzący, czy brak demokracji spycha PiS na margines - to Jarosław Kaczyński umieścił tam swoją partię i swoich zwolenników. Prawo i Sprawiedliwość przegrało pięć kolejnych wyborów, a jesienią prawdopodobnie dołoży do tego szóstą z kolei porażkę. I co? I nic. Jarosław Kaczyński nie jest już bowiem raczej zdolny do rzeczowej analizy ponoszonych przez siebie klęsk.
To, że Polacy nie najlepiej oceniają Donalda Tuska i cały rząd, pokazują sondaże wykazujące rosnące niezadowolenie z prac rządu o premiera. Ale to nie przekłada się na odpływ elektoratu od Platformy. Co więcej - sondaże partyjne są od pewnego czasu coraz lepsze dla partii rządzącej. Tak więc nawet złe rządzenie nie przekłada się na wynik wyborczy. I to jest też wina opozycji, która nie potrafi przekonać wyborców, że mogłaby rządzić lepiej.
Za kilkanaście dni prezydent Bronisław Komorowski ogłosi formalnie termin wyborów. Kampania wyborcza trwa już jednak w najlepsze, a wynik wyborów jest w dużej mierze już na starcie przesądzony przy założeniu, że nie wydarzy się nic spektakularnego. Czymś takim mógłby być raport komisji ministra Jerzego Millera w sprawie okoliczności i odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Nie wiemy jednak, czy raport ten ukaże się w najbliższym czasie. Tymczasem paliwo, jakim jest dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS sprawa smoleńska, wypala się coraz bardziej. Marsze po Krakowskim Przedmieściu przestały szokować, a aktywność „Solidarnych 2010" pod namiotem naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego jest niegroźnym happeningiem.
Wszystko to sprawia, że dla Platformy kampania wyborcza będzie zapewne radosnym marszem do zwycięstwa. Naprzeciwko siebie PO będzie miała bowiem sfrustrowanego i bezradnego przeciwnika, który powoli zaczyna oswajać z klęską nawet swój własny elektorat. I dopóki Jarosław Kaczyński pozostanie liderem opozycji – każde kolejne wybory będą wyglądały właśnie w ten sposób.
To, że Polacy nie najlepiej oceniają Donalda Tuska i cały rząd, pokazują sondaże wykazujące rosnące niezadowolenie z prac rządu o premiera. Ale to nie przekłada się na odpływ elektoratu od Platformy. Co więcej - sondaże partyjne są od pewnego czasu coraz lepsze dla partii rządzącej. Tak więc nawet złe rządzenie nie przekłada się na wynik wyborczy. I to jest też wina opozycji, która nie potrafi przekonać wyborców, że mogłaby rządzić lepiej.
Za kilkanaście dni prezydent Bronisław Komorowski ogłosi formalnie termin wyborów. Kampania wyborcza trwa już jednak w najlepsze, a wynik wyborów jest w dużej mierze już na starcie przesądzony przy założeniu, że nie wydarzy się nic spektakularnego. Czymś takim mógłby być raport komisji ministra Jerzego Millera w sprawie okoliczności i odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Nie wiemy jednak, czy raport ten ukaże się w najbliższym czasie. Tymczasem paliwo, jakim jest dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS sprawa smoleńska, wypala się coraz bardziej. Marsze po Krakowskim Przedmieściu przestały szokować, a aktywność „Solidarnych 2010" pod namiotem naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego jest niegroźnym happeningiem.
Wszystko to sprawia, że dla Platformy kampania wyborcza będzie zapewne radosnym marszem do zwycięstwa. Naprzeciwko siebie PO będzie miała bowiem sfrustrowanego i bezradnego przeciwnika, który powoli zaczyna oswajać z klęską nawet swój własny elektorat. I dopóki Jarosław Kaczyński pozostanie liderem opozycji – każde kolejne wybory będą wyglądały właśnie w ten sposób.