Miniaturyzacja dronów jest kolejnym etapem rozwoju technologii amerykańskich sił powietrznych, które w coraz większym stopniu opierają się na samolotach bezzałogowych.
Pentagon posiada ich obecnie około 7000, podczas gdy 10 lat temu miał tylko niecałe 50. W najbliższej dekadzie planuje się zmniejszanie liczby samolotów załogowych, natomiast liczba wielozadaniowych dronów takich jak Reaper, który służy do atakowania celów nieprzyjacielskich i zbierania informacji wywiadowczych, ma się zwiększyć prawie czterokrotnie, do 536.
Resort obrony chce w przyszłym roku przeznaczyć na budowę samolotów bezzałogowych prawie 5 mld dolarów i zwrócił się o takie fundusze do Kongresu. Szkoli się też "pilotów", czy raczej operatorów, którzy zdalnie kierują lotami takich maszyn - w samym tylko bieżącym roku planuje się ich wyszkolić 350.
"Szpiegowskie muchy", jak określa Pentagon swoje konstrukcje, mają być wyposażone w czujniki i mikrokamery do wykrywania sił nieprzyjaciela, broni nuklearnych i ofiar ataków, uwięzionych np. w gruzach zburzonych budynków.
Drony odgrywają coraz ważniejszą rolę w wojnach obecnie prowadzonych przez USA. Samoloty takie, zdalnie sterowane przez CIA, obserwowały dom, w którym ukrywał się w Pakistanie Osama bin Laden, zabity 2 maja przez amerykańskie siły specjalne.
Ostatnio wskutek ataku samolotu bezzałogowego zginął jeden z czołowych terrorystów w Pakistanie, Ilyas Kashmiri. Od 2006 r. drony zabiły ponad 1900 radykalnych islamistów w północno-zachodnich, plemiennych regionach Pakistanu.
pap