Według radia France Info, były sekretarz stanu ds. sektora budżetowego i obecny mer podparyskiej miejscowości Draveil, przebywa w areszcie. Oprócz Trona policja zatrzymała na 24 godziny w tej samej sprawie także dwoje jego współpracowników, zatrudnionych w merostwie. Wszyscy spędzili minioną noc w areszcie. Po południu śledczy zdecydują, czy wypuszczą Trona na wolność, czy przedłużą wobec niego areszt.
53-letni polityk został oskarżony o "agresję seksualną" w latach 2007-2010 przez dwie kobiety, byłe pracownice urzędu miejskiego w Draveil. Twierdzą one, że mer najpierw proponował im leczniczy masaż stóp, a potem, pod tym pretekstem, zaczął je molestować seksualnie. Tron broni się, że w jego zachowaniu nie było nic nagannego. Utrzymuje on, że pracownice kierują się osobistą zemstą wobec niego i że do złożenia pozwu zostały zachęcone przez jego przeciwników politycznych. Mimo zdecydowanego dementi ze strony sekretarza stanu, w związku z oskarżeniami, Tron podał się 29 maja do dymisji ze stanowiska rządowego. Pozostał jednak nadal merem Draveil.
Jedna z oskarżających go kobiet, pod zmienionym imieniem, opisała we francuskiej prasie powody wystąpienia z pozwem. Wyjaśniła, że do przerwania milczenia zachęciły ją doniesienia o aresztowaniu w połowie maja byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique'a Strauss-Kahna, oskarżonego o próbę gwałtu na podstawie zeznań pokojówki w nowojorskim hotelu. Aresztowanie Strauss-Kahna wywołało we Francji falę dyskusję na temat nadużyć seksualnych w życiu politycznym oraz niechęci mediów do pilniejszego śledzenia i naświetlania takich spraw. Część komentatorów zwracało uwagę, że do tej pory nad Sekwaną panowała atmosfera nadmiernej pobłażliwości wobec sprawców molestowania seksualnego.
PAP, arb