Kai Olaf Lang z niemieckiej Fundacji Nauka i Polityka (SWP) zauważył, że w porównaniu z Danią i Cyprem, które obejmą przewodnictwo w następnej kolejności, jak również po mijającej prezydencji węgierskiej oraz wcześniejszej belgijskiej, Polska jest "krajem wagi ciężkiej". - Jako jedyne państwo w tej grupie, Polska ma masę krytyczną, aby politycznie posunąć do przodu niektóre sprawy - ocenił Lang. - Stąd dość wysokie oczekiwania wobec polskiej prezydencji - dodał.
Zdaniem Langa, sami Polacy dość wysoko zawiesili sobie poprzeczkę. - Polska chce pełnić twórcze przewodnictwo w UE i odbić swoją pieczęć na niektórych dziedzinach integracji europejskiej. Tak jak każde państwo członkowskie UE, a szczególnie nowi członkowie, chce również, by jej prezydencja była profesjonalna i solidna oraz stanowiła dowód na jej zdolność do funkcjonowania w polityce europejskiej - podkreślił.
Z kolei ekspert niemieckiej Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann uważa, że oczekiwania Niemiec wiążą się ze wzrostem znaczenia Polski jako partnera w Unii Europejskiej. - Jak pokazały opublikowane niedawno wyniki badań Instytutu Allensbach, w oczach mieszkańców Niemiec Polska jest jedynym krajem, który zyskał na znaczeniu w czasie ostatniej dekady. Nie tylko elity, ale tez niemiecka opinia publiczna spodziewa się, że polska prezydencja będzie proeuropejska i bardziej konkretna, niż przewodnictwo Węgier, a także niezbyt udane dotychczasowe prezydencje nowych członków UE - stwierdził Ochmann. - Przewodnictwo w UE będzie dla Polski pewnego rodzaju egzaminem po siedmiu latach członkostwa - dodał. Zdaniem Ochmanna, najważniejszym wyzwaniem dla polskiego przewodnictwa w UE będzie rozwój sytuacji w Afryce Północnej i państwach arabskich, na które Unia musi reagować. Dlatego planowany na jesień szczyt Partnerstwa Wschodniego UE powinien zostać uzupełniony o temat strategii dotyczącej sąsiedztwa południowego UE - uważa politolog. Kolejne wyzwanie to - jak dodał - "tykająca bomba zegarowa na Białorusi", gdzie w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej społeczeństwo może obrócić się przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.
Dynamika aktualnych wydarzeń - jak rewolucje w państwach arabskich i kryzys zadłużenia w strefie euro - przesłaniają część priorytetów polskiego przewodnictwa w UE. W opinii Kaia Olafa Langa nie należy dlatego oczekiwać np. "fajerwerków" jeśli chodzi o Wschodnie Partnerstwo UE. Z kolei kluczowa rolę w rozwiązywaniu problemów w strefie euro - do której Polska nie należy - odgrywają w istocie Niemcy oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy a także szef eurogrupy Jean-Claude Juncker. Kłopot może sprawić Polsce również pogodzenie przewodnictwa w Radzie UE z manifestacją swych interesów w takich dziedzinach, jak unijny budżet czy polityka klimatyczna. Zdaniem Langa nieco niezręczne było w tym kontekście tworzenie przed objęciem prezydencji "Grupy Przyjaciół Europejskiej Polityki Spójności", jak również zablokowanie w ostatnich dniach przez Polskę na forum Rady ds. środowiska niewiążącego dokumentu dotyczącego ambitnych celów redukcji emisji CO2 w UE.
Niemieccy eksperci zastrzegają też, że po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego rotacyjna prezydencja ma inne zadania, niż wcześniej. - To nie jest już kierowanie Unia Europejską, a raczej koordynacja działań razem z instytucjami w Brukseli. Dziś kraj pełniący przewodnictwo ma przede wszystkim koordynować i reagować na bieg wypadków. Polska nie przejmuje zatem sterów Unii Europejskiej, jak zdają się twierdzić niektóre media - podkreślił Ochmann. Zdaniem niemieckich analityków wiele wskazuje na to, że przewodnictwo Polski w UE stanie się elementem kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Według Kaia Olafa Langa lepsze karty ma jednak rząd premiera Donalda Tuska, bo każda próba silniejszej krytyki ze strony opozycji będzie interpretowana jako nielojalność i osłabianie polskiej prezydencji. - Można przypuszczać, że prezydencja może bardziej pomóc w kampanii wyborczej, niż wybory mogą zaszkodzić prezydencji - ocenił Lang.
PAP, arb