Rok 2000 zaczął się wyjątkowo. Na oczach całej ludzkości doszło do szwindlu stulecia. Producenci komputerów zmusili ludzi do wydania miliardów dolarów na nowy sprzęt
Skoro tak wielu uznało, że właśnie skończyło się drugie tysiąclecie, przyzwoitość nakazuje podsumować ostatni rok XX wieku. Nie da się ukryć - rok 2000 był wyjątkowy. Zaczął się też wyjątkowo. Na oczach całej ludzkości doszło do szwindlu stulecia. Producenci komputerów udowodnili światu, że gdy w dacie pojawią się trzy zera, zgasną światła i pospadają samoloty. Nic takiego oczywiście się nie wydarzyło, ale zanim stało się to jasne, ludzie wydali miliardy dolarów na nowe komputery.
Rok 2000 był wyjątkowy w polityce. W pałacu prezydenckim dalej mieszka Aleksander Kwaśniewski, ale wcale nie jest w najlepszym humorze. Rok wcześniej miał takie notowania, a potrzebował rzutu na taśmę, by wyprzedzić rywala, któremu w 1999 r. nie dawano żadnych szans. Ale prezydent ma teraz na głowie większe zmartwienie. Ponieważ w gospodarce był to kolejny dobry rok, większość Polaków wiedziona nieomylnym instynktem uznała, że kraj może być wybawiony z kłopotów tylko przez Leszka Millera. Notowania SLD przekroczyły 50 proc. Jeśli za kilka miesięcy w wyborach sojusz dostanie tyle głosów, będzie mógł obalić każde weto prezydenta. Przy centralizmie demokratycznym w SLD najważniejszym człowiekiem w Polsce stanie się Leszek Miller. Prezydent Kwaśniewski już łamie sobie głowę, jak wzmocnić słabnącą prawicę. Nie będzie to jednak łatwe. W 2000 r. jak już przez chwilę był spokój, AWS zgłaszała wniosek o dymisję jakiegoś AWS-owskiego ministra. Nawet ci, co lubią prawicę, sądzą, że potrzeba jej czterech lat odpoczynku.
W Białym Domu dalej mieszka Clinton, ale za 20 dni wprowadzi się do niego młody Bush. Syn starego Busha miał wielkie trudności z wygraniem republikańskich prawyborów, ale pieniądze zrobiły swoje. A w finale łatwo mu poszło z Alem Gore’em. W 1996 r., cztery lata po pokonaniu starego Busha, Clinton powiedział, że buduje most w XXI wiek. Skąd miał wiedzieć, że na końcu mostu spotka młodego Busha. Hillary Clinton nie będzie senatorem. W każdym razie nie teraz i nie z Nowego Jorku. Giuliani dał jej popalić. Teraz, gdy Bill przestaje być prezydentem, wszyscy się zastanawiają, czy Clintonowie dalej będą razem i czy za chwilę nie okaże się, że ich małżeństwo było największym układem lat 90. W Rosji nie było sensacji. Putin wygrał wybory. Ludzie go lubią, ale już widać, że czarny pas judo, jaki ma Putin, wystarcza na Czeczenię, ale nie na poprawę rosyjskiej gospodarki. Kilka dni przed wyborami w Rosji do Ziemi Świętej przyjechał Jan Paweł II. Papież w miejscu narodzin Chrystusa - świat wstrzymał oddech, no może z wyjątkiem mieszkańców Ziemi Świętej. Żydzi i Arabowie mówili wtedy głównie o wzgórzach Golan, które Izrael oddał Syrii. Syria straciła je w sześć dni, odzyskiwała 33 lata. Jeśli Arabowie zapamiętają tę lekcję, na Bliskim Wschodzie jakiś czas może być pokój. Jesienią niemiecki sąd zdecydował, że Helmut Kohl mimo złamania prawa nie pójdzie do więzienia. Gerhard Schröder się ucieszył. Wolał, by Kohl budził pogardę niż współczucie. W sierpniu Blairom urodził się piękny chłopak. Źródła zbliżone do Downing Street 10 zapewniają, że Blairowie zmajstrowali go w sposób nie mający nic wspólnego z żadną "trzecią drogą". Wczesną wiosną okazało się, że były wicepremier Janusz Tomaszewski nie był agentem. Marian Krzaklewski robił dobrą minę do złej gry, ale był wściekły. Orzeczenie Sądu Lustracyjnego za sukces uznali i zwolennicy, i przeciwnicy lustracji. Ci pierwsi, bo był to dowód, że można się dzięki niej oczyścić. Ci drudzy, bo nawet gdy to się uda, jest już po człowieku, a w każdym razie po karierze. Rok 2000 był niedobry dla wielu polityków. Lech Wałęsa udowodnił, że nie ma lepszego sposobu na życie niż trwonienie wielkiego kapitału, jaki zdobył, gdy był bohaterem całego świata. Generał Wilecki stał się pośmiewiskiem. Jego kampania pokazała, że nie za każdym mundurem panny sznurem, a Szarik jest lepszy niż cywil. Zadowolony był za to prezes Kalinowski. W wyborach prezydenckich PSL wypuścił zająca i teraz prezes Jarosław myśli o prawdziwej walce w wyborach parlamentarnych. Za sobą ma tradycję Witosa (dobrze, że Witos tego nie wie) i publiczną telewizję. Na początek nieźle. Pod koniec marca, gdy papież był w Ziemi Świętej, w Los Angeles wręczali Oscary. Amerykanie mówili tylko o filmie "American Beauty", który dostał sześć statuetek, ale u nas zapanowała euforia, bo Andrzej Wajda dostał nagrodę za całokształt twórczości. Gorzej było w sporcie. Na igrzyskach w Sydney nie było rewelacji. Ale to nie wszystko. Nasi piłkarze już stracili szansę na awans do mistrzostw świata. Dlaczego Jerzy Engel potrzebował roku, by zrozumieć, że z dodawania zer nigdy nie wychodzi jedenaście? W całym roku najśmieszniejszy moment nadszedł wtedy, gdy biura turystyczne - wbrew twierdzeniom sprzed roku - zaczęły przekonywać, że tysiąclecie kończy się dopiero teraz. Większość nie uwierzyła. Mogłoby się okazać, że w 2000 roku świat wyglądał trochę inaczej niż napisano powyżej. Ale wcześniej trzeba by udowodnić, że drugie tysiąclecie kończy się dopiero za rok.
Rok 2000 był wyjątkowy w polityce. W pałacu prezydenckim dalej mieszka Aleksander Kwaśniewski, ale wcale nie jest w najlepszym humorze. Rok wcześniej miał takie notowania, a potrzebował rzutu na taśmę, by wyprzedzić rywala, któremu w 1999 r. nie dawano żadnych szans. Ale prezydent ma teraz na głowie większe zmartwienie. Ponieważ w gospodarce był to kolejny dobry rok, większość Polaków wiedziona nieomylnym instynktem uznała, że kraj może być wybawiony z kłopotów tylko przez Leszka Millera. Notowania SLD przekroczyły 50 proc. Jeśli za kilka miesięcy w wyborach sojusz dostanie tyle głosów, będzie mógł obalić każde weto prezydenta. Przy centralizmie demokratycznym w SLD najważniejszym człowiekiem w Polsce stanie się Leszek Miller. Prezydent Kwaśniewski już łamie sobie głowę, jak wzmocnić słabnącą prawicę. Nie będzie to jednak łatwe. W 2000 r. jak już przez chwilę był spokój, AWS zgłaszała wniosek o dymisję jakiegoś AWS-owskiego ministra. Nawet ci, co lubią prawicę, sądzą, że potrzeba jej czterech lat odpoczynku.
W Białym Domu dalej mieszka Clinton, ale za 20 dni wprowadzi się do niego młody Bush. Syn starego Busha miał wielkie trudności z wygraniem republikańskich prawyborów, ale pieniądze zrobiły swoje. A w finale łatwo mu poszło z Alem Gore’em. W 1996 r., cztery lata po pokonaniu starego Busha, Clinton powiedział, że buduje most w XXI wiek. Skąd miał wiedzieć, że na końcu mostu spotka młodego Busha. Hillary Clinton nie będzie senatorem. W każdym razie nie teraz i nie z Nowego Jorku. Giuliani dał jej popalić. Teraz, gdy Bill przestaje być prezydentem, wszyscy się zastanawiają, czy Clintonowie dalej będą razem i czy za chwilę nie okaże się, że ich małżeństwo było największym układem lat 90. W Rosji nie było sensacji. Putin wygrał wybory. Ludzie go lubią, ale już widać, że czarny pas judo, jaki ma Putin, wystarcza na Czeczenię, ale nie na poprawę rosyjskiej gospodarki. Kilka dni przed wyborami w Rosji do Ziemi Świętej przyjechał Jan Paweł II. Papież w miejscu narodzin Chrystusa - świat wstrzymał oddech, no może z wyjątkiem mieszkańców Ziemi Świętej. Żydzi i Arabowie mówili wtedy głównie o wzgórzach Golan, które Izrael oddał Syrii. Syria straciła je w sześć dni, odzyskiwała 33 lata. Jeśli Arabowie zapamiętają tę lekcję, na Bliskim Wschodzie jakiś czas może być pokój. Jesienią niemiecki sąd zdecydował, że Helmut Kohl mimo złamania prawa nie pójdzie do więzienia. Gerhard Schröder się ucieszył. Wolał, by Kohl budził pogardę niż współczucie. W sierpniu Blairom urodził się piękny chłopak. Źródła zbliżone do Downing Street 10 zapewniają, że Blairowie zmajstrowali go w sposób nie mający nic wspólnego z żadną "trzecią drogą". Wczesną wiosną okazało się, że były wicepremier Janusz Tomaszewski nie był agentem. Marian Krzaklewski robił dobrą minę do złej gry, ale był wściekły. Orzeczenie Sądu Lustracyjnego za sukces uznali i zwolennicy, i przeciwnicy lustracji. Ci pierwsi, bo był to dowód, że można się dzięki niej oczyścić. Ci drudzy, bo nawet gdy to się uda, jest już po człowieku, a w każdym razie po karierze. Rok 2000 był niedobry dla wielu polityków. Lech Wałęsa udowodnił, że nie ma lepszego sposobu na życie niż trwonienie wielkiego kapitału, jaki zdobył, gdy był bohaterem całego świata. Generał Wilecki stał się pośmiewiskiem. Jego kampania pokazała, że nie za każdym mundurem panny sznurem, a Szarik jest lepszy niż cywil. Zadowolony był za to prezes Kalinowski. W wyborach prezydenckich PSL wypuścił zająca i teraz prezes Jarosław myśli o prawdziwej walce w wyborach parlamentarnych. Za sobą ma tradycję Witosa (dobrze, że Witos tego nie wie) i publiczną telewizję. Na początek nieźle. Pod koniec marca, gdy papież był w Ziemi Świętej, w Los Angeles wręczali Oscary. Amerykanie mówili tylko o filmie "American Beauty", który dostał sześć statuetek, ale u nas zapanowała euforia, bo Andrzej Wajda dostał nagrodę za całokształt twórczości. Gorzej było w sporcie. Na igrzyskach w Sydney nie było rewelacji. Ale to nie wszystko. Nasi piłkarze już stracili szansę na awans do mistrzostw świata. Dlaczego Jerzy Engel potrzebował roku, by zrozumieć, że z dodawania zer nigdy nie wychodzi jedenaście? W całym roku najśmieszniejszy moment nadszedł wtedy, gdy biura turystyczne - wbrew twierdzeniom sprzed roku - zaczęły przekonywać, że tysiąclecie kończy się dopiero teraz. Większość nie uwierzyła. Mogłoby się okazać, że w 2000 roku świat wyglądał trochę inaczej niż napisano powyżej. Ale wcześniej trzeba by udowodnić, że drugie tysiąclecie kończy się dopiero za rok.
Więcej możesz przeczytać w 2/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.